Smoleńska mgła/ Dolnośląski Festiwal Nauki

PAP/EPA © 2012 / SERGEI CHIRIKOV
PAP/EPA © 2012 / SERGEI CHIRIKOV

Mgła 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku powstała o nietypowej porze i zamiast rozpraszać się z upływem godzin, gęstniała. O nietypowej mgle, która zaskoczyła meteorologów, mówił klimatolog z Uniwersytetu Wrocławskiego podczas Dolnośląskiego Festiwalu Nauki.

Bardzo zła widoczność była jedną z głównych przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Eksperci z rosyjskiej MAK oraz polskiej komisji ministra Jerzego Millera ocenili, że zawiniła naturalna dla tej pory roku i szerokości geograficznej mgła. Zdaniem klimatologa dr. Mieczysława Sobika z Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Warszawskiego nie jest to do końca trafna ocena.

„Mgła wystąpiła o nietypowej porze, do katastrofy doszło ponad trzy i pół godziny po wschodzie słońca. Przeważnie mgła powstaje wcześniej, kiedy ziemia jest ekstremalnie wychłodzona po nocy. Słońce szybko nagrzewa powietrze i ziemię, więc po trzech, czterech godzinach mgła zanika. Tym razem tak się nie stało” - mówił na swoim wykładzie podczas Dolnośląskiego Festiwalu Nauki.

Jak przypomniał, zdziwiło to nawet pilotów, których rozmowy nagrane na rejestratorach z samolotu wskazują iż spodziewali się oni, że w porze ich przylotu (po 10 czasu lokalnego) mgła już zacznie się rozpraszać, a nie przeciwnie - gęstnieć. Przywoływali zasadę, że „im później, tym lepiej”, która w większości przypadków się sprawdza. Tym razem jednak się nie sprawdziła, bo mgła w Smoleńsku nie była typowa.

Najczęściej spotykana jest tzw. mgła radiacyjna. Najpierw w powietrzu musi znajdować się dostatecznie dużo pary wodnej. Następnie chłód bijący od ziemi powoduje, że temperatura powietrza spada do poziomu "punktu rosy", czyli wystarczającego do skroplenie drobin pary wodnej.

Stosunkowo łatwo można więc przewidzieć czy mgła się pojawi. Wystarczającym sygnałem jest to, że temperatura powietrza zbliża się do poziomu punktu rosy. Warto też zmierzyć temperaturę powietrza na różnych wysokościach. Jeśli pomiary wykażą inwersję (czyli wyżej jest cieplej niż nisko nad ziemią) to znak, że mgły można się spodziewać.

W Smoleńsku w nocy poprzedzającej katastrofę zaobserwowano inwersję, ale było stosunkowo ciepło - temperatura powietrza była o kilka stopni wyższa od punktu rosy. Można się było spodziewać, że kiedy słońce zacznie przygrzewać zrobi się jeszcze cieplej. Ponadto z południowego-wschodu wiał łagodny wiatr, który utrudnia tworzenie się mgły. Z samego rana wszystko wskazywało no to, że powietrze będzie przejrzyste. Jednak dwie godziny po wschodzie słońca mgła niespodziewanie pojawiła się w okolicy lotniska i zaczęła szybko gęstnieć.

"Na zdjęciach satelitarnych z tej nocy widać w okolicy Kurska, na południowy-wschód od Smoleńska, warstwę bardzo niskich chmur stratus. Te chmury przemieszczały się stopniowo w kierunku Smoleńska. Ich podstawa znajdowała się na wysokości od ok. 50 do 100 m, a grubość wynosiła między 300 a 400 metrów" - opisywał dr Sobik.

Dokładne obserwacje przemieszczania się poszczególnych grup chmur są trudne. Geostacjonarny satelita meteorologiczny znajduje się nad równikiem, więc Rosję "widzi" pod ostrym kątem. Dokładniejsze satelity z kolei fotografują każdy rejon świata tylko kilka razy na dobę, kiedy nad nimi przelatują. Był to jeden z powodów dla którego służby meteorologiczne polskiego i rosyjskiego lotnictwa nie przewidziały z wyprzedzeniem, że nad Smoleńsk przed południem nadciągną niskie chmury, niosąc ze sobą wilgotne powietrze i powodując tzw. mgłę adwekcyjną, czyli właśnie spowodowaną przez wilgoć przygnaną wiatrem.

"Dlaczego jednak mgła tak gwałtownie gęstniała? I to wtedy, kiedy promieniowanie słoneczne powinno sprzyjać jej rozpraszaniu? Lotnisko Smoleńsk Siewiernyj znajduje się na wysokim prawym brzegu Dniepru niemal 100 metrów powyżej poziomu dna doliny a w jego sąsiedztwie, po wschodniej stronie, znajduje się krótka i głęboka dolinka, w którą od południowego wschodu tzn. z doliny Dniepru wpychało się nasycone parą wodna powietrze. Podczas wymuszonego rzeźbą terenu wznoszenia po zboczu doliny powietrze ulegało rozprężaniu obniżając ciśnienie i temperaturę, co doprowadziło do lokalnej intensyfikacji mgły" - tłumaczył klimatolog.

Wiosenne słońce nie dało rady przez grube chmury walczyć z gęstniejącą mgłą. A wcześniej wciąż zamarznięty grunt, na którym w lesie leżały jeszcze gdzieniegdzie resztki zimowego śniegu nie ogrzewał się wystarczająco szybko.

Kiedy pierwszy z polskich samolotów - Jak 40 - wylądował już niemalże na ślepo, jego załoga przekazywała kolegom z Tupolewa informacje o bardzo złych warunkach. Na taśmach zachowały się słowa załogi prezydenckiej maszyny wspominającej ostrzeżenia meteorologów, którzy bardziej obawiali się o los lądującego wcześniej Jaka, który w normalnych warunkach miał większe szanse trafić na mgłę. "Im później tym lepiej" – słychać na nagraniu głos drugiego pilota. Okazało się jednak, że reguła tego dnia się nie sprawdziła.

PAP - Nauka w Polsce

ula/ tot/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    Naukowiec: żubr jest gatunkiem „uchodźcą”, który został zepchnięty do lasów

  • Adobe Stock

    Ekspertka: ciepły grudzień to większe ryzyko przeniesienia kleszcza wraz z choinką

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera