Biolodzy ostrzegają przed globalnym wymieraniem

Stopniowy spadek bioróżnorodności, który jest obecnie obserwowany na Ziemi, może oznaczać, że znajdujemy się u progu kolejnego globalnego wymierania – ostrzegają naukowcy na łamach tygodnika „Science”.

W historii naszej planety miało miejsce pięć wielkich wymierań, w tym największe, permskie sprzed ok. 250 mln lat, w trakcie którego wyginęło m.in. 90 proc. gatunków morskich. Najbardziej znane jest z kolei wymieranie dinozaurów, do którego doszło pod koniec kredy ok. 65 mln lat temu.

Jak piszą naukowcy na łamach „Science”, obecna bioróżnorodność życia ziemskiego, która jest skutkiem 3,5 mld lat ewolucyjnych prób i błędów, jest największa w dziejach naszej planety. Niestety, możemy właśnie znajdować się w punkcie zwrotnym.

Stopniowe zanikanie gatunków może być oznaką, że znajdujemy się właśnie u progu szóstego wymierania. Jak przypominają badacze, od 1500 r. wyginęło ponad 320 lądowych kręgowców, spada liczebność pozostałych, od 16 do 33 proc. jest globalnie zagrożonych wyginięciem. Podobnie zła sytuacja dotyczy bezkręgowców.

Poprzednie wymierania były spowodowane naturalnymi przeobrażeniami Ziemi lub kolizjami kosmicznymi. Tym razem po raz pierwszy przyczyną jest działalność człowieka – opisuje główny autor badań, prof. Rodolfo Dirzo ze Stanford University.

Jak przypominają badacze, populacja ludzka podwoiła się w ostatnich 35 latach. W tym samym czasie liczba bezkręgowców – chrząszczy, motyli, pająków, robaków – spadła o 45 proc. (Dla przykładu, owady zapylają około 75 proc. światowych zbiorów.)

Z kolei większe zwierzęta mają niższe tempo przyrostu populacji, wydają na świat mniej potomstwa, potrzebują przy tym większej przestrzeni do życia. Są za to atrakcyjniejszym celem dla ludzkich polowań ze względu na dużą zawartość mięsa. Mimo że stanowią one niewielki procent zagrożonych zwierząt, ich wyginięcie mogłoby znacząco zaburzyć stabilność innych gatunków, w tym nawet ludzkiego.

Na przykład w eksperymentach prowadzonych w Kenii wyizolowano pewne obszary ziemi, gdzie nie wpuszczano dużych ssaków, takich jak zebry, żyrafy czy słonie, obserwując, co się dzieje z ekosystemem. Okazało się, że bardzo szybko pojawiło się w tych miejscach dużo gryzoni, a co za tym idzie, wzrosła groźba chorób wywoływanych przez pasożyty, zamieszkujące w ich organizmach.

„Gdzie jest wysokie zagęszczenie ludzi, tam pojawia się dużo gryzoni, a co za tym idzie, wzrasta poziom patogenów, które zwiększają ryzyko przenoszenia chorób” - wyjaśnia Dirzo.

Jak podkreśla Dirzo, wymieranie to nie tylko zanikanie gatunków, ale też ekosystemów, w których te gatunki mogą funkcjonować.(PAP)

krx/jjj/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    Australia/ Pierwszy w historii pingwin cesarski, który dotarł do Australii, wraca do Antarktyki

  • Fot. Adobe Stock

    Rosja/ Naukowcy odkryli tygryska szablozębnego sprzed 32 tys. lat

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera