Ślimaki z Alabamy przetrwały masowe wymieranie

Gatunek ślimaka, występujący dawniej wyłącznie w wodach jednej z amerykańskich rzek, przetrwał intensywne zmiany środowiska związane z budową wodnych zapór. Uznano go za wymarły, podobnie jak inne gatunki mięczaków z tych okolic. Tymczasem w jednym z małych, niezmienionych przez człowieka strumyków naukowcy znaleźli okazałą, stabilną populację tych zwierząt. Teraz starają się jej pomóc odrodzić - czytamy na stronach PLoS One. <br />


Określenie "masowe wymieranie" kojarzy się nam najczęściej z zagładą dinozaurów miliony lat temu. A jednak do masowych wymierań dochodzi często tuż pod naszym bokiem, i to nierzadko. Przykładem masowego wymierania gatunków jest los całej grupy endemicznych gatunków mięczaków, żyjących wyłącznie w rejonie północnoamerykańskiej rzeki Mobile i jej dopływach.

Dawniej wody rzek i strumieni z rejonu Mobile River Basin w stanie Alabama stanowiły środowisko życia całej masy słodkowodnych gatunków bezkręgowców. Jednak na początku XX wieku okolice te zindustrializowano budując 36 wielkich tam i śluz. Ochrona różnorodności biologicznej nikogo wówczas zbytnio nie zaprzątała. "Zapory wodne uważano za oznakę postępu. Ale postęp ten odbywał się kosztem wielu gatunków ślimaków, z których część występowała wyłącznie w tamtym rejonie" - zauważa profesor ekologii, biolog ewolucyjny i kurator w Muzeum Zoologii Uniwersytetu Michigan, Diarmaid Foighil.

W efekcie poważnych ingerencji człowieka w krajobraz, z rejonu Mobile River Basin zniknęło aż 47 spośród 139 endemicznych gatunków mięczaków. Do wymarłych wówczas gatunków zaliczono słodkowodne ślimaki Rhodacmea filosa (ostatnio widziano je ponad 60 lat temu). R. filosa mają charakterystyczne muszle w kształcie kapturków, a nie zakręconych stożków. Można je było spotkać w załomach wartkich rzek i strumieni i w niewielkich zatoczkach, gdzie poszukiwały mikroskopijnych glonów. Stawianie na rzekach zapór wodnych sprawiało, że w krajobrazie, zamiast małych zatoczek i niezbędnego ślimakom wartkiego nurtu pojawiały się olbrzymie zbiorniki stojącej wody.

A jednak gatunek przetrwał. Reprezentującą go, zdrową populację, naukowcy odkryli w jednym z dopływów Coosa River w Mobile River Basin. Jego ponowne odkrycie możliwe było dzięki coraz większemu zainteresowaniu ekologią i lepszemu finansowaniu projektów związanych z ochroną przyrody.

Z biegiem czasu z rejonu Mobile River Basin zniknęli budowniczy tam, a pojawili się biolodzy, szukający wśród wciąż pozostałych, małych strumyków szczątków dawnej, bogatej fauny. Jednocześnie w centrum Alabama Aquatic Biodiversity Center (AABC) rozpoczęto hodowlę różnych mięczaków, co miało doprowadzić do odtworzenia ich populacji i ponownego wprowadzenia do rzek.

Zaangażowany w takie prace Paul Johnson z AABC natknął się kiedyś na populację ślimaków, które - jak podejrzewał, mogły reprezentować Rhodacmea filosa. Rozpoznanie gatunku nie spotykanego od dekad wydawało się jednak sporym problemem. Nie istniały przecież żyjące populacje, z którymi można by znalezisko porównać. Z pomocą przyszło Muzeum Zoologii Uniwersytetu Michigan i jego bogata kolekcja mięczaków z Mobile River Basin. Traf chciał, że sporą część zbioru stanowiły muszle ślimaków z rodzaju Rhodacmea. Porównując znalezisko z eksponatami i wykonując odpowiednie badania naukowcy ustalili tożsamość znaleziska i stwierdzili, że gatunek uznany za wymarły - przeżył. "Wspaniała nowina" - ogłosił Ó Foighil. - W dziedzinie nauki, jaką jest ochrona gatunków, zwykle wszystko bywa smutne i przesądzone, tu zaś mamy rzadką okazję ogłosić radosne wieści".

Naukowców wciąż nurtuje, czy sam fakt odkrycia gatunku po latach nieobecności oznacza, iż jest on w stanie przetrwać na długą metę. Ó Foighil uważa, że tak - z dwóch powodów. "Po pierwsze, w tym małym strumyku mamy stabilną ich populację. Po drugie, mamy też infrastrukturę do hodowli i rozmnażania gatunku, co pozwoli je na nowo wprowadzić do środowiska, do innych rzek" - tłumaczy.

Zdaniem Ó Foighila historia niepozornego gatunku ślimaków może być przestrogą dla zwolenników postępu za wszelką cenę. "Industrializacja działów wodnych, jaka dokonywała się w Stanach w XX wieku, odbywa się dziś niemal na całym świecie. Jednym z najbardziej skandalicznych na to przykładów są działania na rzece Mekong, gdzie z całą pewnością żyją tysiące endemicznych gatunków" - mówi. - Choć jesteśmy dziś bardziej świadomi negatywnych skutków industrializacji, to - gdy chodzi o rozwój gospodarczy - różnorodność gatunków jest niemal zawsze przegrana". ZAN

PAP - Nauka w Polsce

tot/bsz

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    Malaria może sprzyjać chłoniakowi u dzieci

  • Fot. Adobe Stock

    Naukowcy: rekin gryzie również w samoobronie

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera