Prezes Scanway: powracająca rakieta kosmiczna powinna spłonąć w atmosferze

Fot. Adobe Stock
Fot. Adobe Stock

SpaceX utraciła kontrolę nad drugim stopniem rakiety, który powinien w całości ulec spaleniu w czasie powrotu, jak większość orbitalnych obiektów – powiedział PAP Jędrzej Kowalewski, prezes firmy Scanway SA. Dodał, że firma SpaceX już kilka lat temu miała kłopot z podobnymi zbiornikami, jakie odnaleziono w Polsce.

Jak wyjaśnił założyciel i prezes Scanway, przyczyną katastrofy była utrata przez SpaceX kontroli nad drugim, orbitalnym członem rakiety.

„Ogólnie patrząc, problem jest prozaiczny. Rzecz w tym, że po dostarczeniu satelitów, tego typu obiekty pozostają w przestrzeni, aż zostaną w kontrolowany sposób usunięte z orbity, najczęściej kilka dni po starcie. Robi się to, uruchamiając silniki pojazdu, wyhamowując go i wprowadzając w atmosferę, aby spłonął nad oceanem. Tym razem jednak SpaceX straciło kontrolę nad powracającym członem rakiety. Obiekt powoli, samoczynnie wytracał prędkość i w tym przypadku trudno było nawet przewidzieć, gdzie spadnie” – wyjaśnił Jędrzej Kowalewski.

Zaznaczył przy tym, że nie wiadomo z całą pewnością, jaki system zwiódł; istnieją jednak pewne przypuszczenia. „SpaceX, jako prywatna spółka, zwykle nie udziela tak szczegółowych informacji. Być może powinniśmy naciskać, żeby to się zmieniło. Z nieoficjalnych informacji wynika natomiast, że kłopot dotyczył silników manewrowych” – powiedział Kowalewski.

Upadki kosmicznych obiektów na Ziemię się już zdarzały, choć nie stwarzały zagrożenia – zauważył. Wyjaśnił, że „dotyczyły one np. chińskich czy rosyjskich stacji". "Jednak, ponieważ Ziemia pokryta jest głównie oceanami i terenami niezabudowanymi, nie było kłopotów. Teraz pech chciał, że rakieta spadła na terenie Europy Środkowej" - zwrócił uwagę.

Dodał, że większość obiektów, które schodzą z orbity nie dociera nigdy do powierzchni planety.

„Taki obiekt powinien być jednocześnie tak zaprojektowany, aby całkowicie spalił się w atmosferze, a tak się nie stało. Mamy więc do czynienia z całym łańcuchem zdarzeń. Na Ziemię dotarły zbiorniki, które są lekkie i relatywnie duże. Z tego powodu szybko tracą prędkość i nie spalają się w atmosferze. SpaceX już kilka lat temu miała tego typu kłopot z takimi samymi zbiornikami i firma zapewniała o rozwiązaniu problemu. Generalnie, za całą sytuację odpowiada właśnie SpaceX” - powiedział.

We wtorek Polska Agencja Kosmiczna (POLSA) poinformowała służby, że nad Polską w niekontrolowany sposób wejdzie w atmosferę część rakiety Falcon 9. W środę rano pojawiły się doniesienia o znalezieniu w okolicach Poznania niezidentyfikowanych obiektów, możliwych szczątków rakiety.

Jak zaznaczył Jędrzej Kowalewski, w POLSA działa cały segment zajmujący się SSA (ang. space situation awareness - w dosłownym tłumaczeniu: "świadomość sytuacji w przestrzeni kosmicznej"), który zajmuje się monitorowaniem obiektów na orbicie; także tych, które mogą stwarzać potencjalne zagrożenie. "Odnośnie obecnego zdarzenia trzeba mieć jednak na uwadze, że ma ono wyjątkową naturę. Takie rzeczy zdarzają się naprawdę rzadko. POLSA inwestuje też ogromne środki, aby jeszcze dokładniej kontrolować przestrzeń. Na pewno to zdarzenie wiele nauczyło zarówno Polskę, Europę, jak i cały świat” – podkreślił Jędrzej Kowalewski.

Tymczasem przemysł kosmiczny rozkwita i w kosmos będzie latało coraz więcej rakiet – zwrócił uwagę. „Na pewno nie musimy wpadać w panikę, ale faktycznie obiektów wysyłanych w kosmos będzie coraz więcej. Już teraz, sama SpaceX wysyła średnio cztery satelity dziennie i podobna ich liczba spada z orbity w atmosferę” – przypomniał specjalista.

Podobnie było z lotnictwem – dzisiaj każdego dnia na niebie latają tysiące samolotów. Jednak nie można tych dwóch obszarów porównać – podkreślił specjalista.

„Obiekt kosmiczny porusza się z bardzo dużą prędkością. Do tego, po wejściu w atmosferę rozpada się na wiele fragmentów. To sprawia, że jeśli jakieś elementy dotrą na Ziemię, mogą spaść na dużym obszarze. W przypadku samolotów nie mamy z taką sytuacją do czynienia. Jednak to właśnie duża prędkość sprawia, że taki obiekt szybko się dezintegruje w atmosferze i ulega w niej spaleniu. Niedawno szczątki Starshipa spadły w okolicy Karaibów, ale stało się tak m.in. właśnie dlatego, że statek nie zdążył jeszcze uzyskać pełnej orbitalnej prędkości" - opisał.

Według eksperta nie trzeba też obawiać się zbytnio kosmicznych śmieci, których także coraz więcej znajduje się na okołoziemskiej orbicie. „Zdecydowana większość tzw. śmieci kosmicznych to obiekty małe – o rozmiarach poniżej kilkudziesięciu cm. Ponadto satelity, które po zużyciu stanowią znaczną część odpadów, projektuje się właśnie tak, aby całkowicie spalały się w atmosferze. Obecnie wysyła się też na orbitę satelity coraz mniejsze. Do Ziemi mogą ewentualnie dotrzeć fragmenty dużych obiektów, takich jak kapsuły, pozostałości po stacjach kosmicznych, dużych satelitach wojskowych czy właśnie orbitalnych stopniach rakiet” – zaznaczył.

Jak przypomniał, intensywnie rozwijane są też systemy monitorujące kosmos i ostrzegające o ewentualnych zagrożeniach.

Jędrzej Kowalewski jest założycielem i prezesem polskiej firmy działającej w sektorze kosmicznym Scanway SA. Przedsiębiorstwo zajmuje się szerzej pojętą technologią wizyjną i w ramach jednej ze swoich gałęzi tworzy kosmiczne instrumenty optyczne, w szczególności wysokorozdzielcze układy obserwacyjne dla mikro- i nanosatelitów pozwalające obserwować Ziemię z niezwykłą dokładnością. Firma opracowała m.in. systemy dla satelitów EagleEye i PIAST.

Marek Matacz (PAP)

mat/ bar/ mow/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  •  Sędziny, 21.02.2025. Niezidentyfikowany obiekt, najprawdopodobniej zbiornik rakiety Falcon 9 na miejscu znalezienia w lesie w miejscowości Sędziny w pow. Szamotulskim, 21. bm. W środę 19 bm. przed godziną piątą rano w niekontrolowany sposób w atmosferę nad Polską wszedł człon rakiety Falcon 9 R/B firmy SpaceX, co zostało potwierdzone przez Departament Bezpieczeństwa Kosmicznego Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA). Człon rakiety o masie ok. 4 ton pochodził z misji SpaceX Starlink Group 11-4, która 1 lutego wystartowała z bazy lotniczej w Kalifornii. (jm) PAP/Jakub Kaczmarczyk

    Wielkopolskie/ Znaleziono kolejny niezidentyfikowany obiekt; najprawdopodobniej fragmenty rakiety

  • 20.02.2025. Miejsce upadku niezydentyfikowanego obiektu do zbiornika wodnego na terenie gospodarstwa rolnego w Będźmierowicach (gm. Czersk), 20 bm. Jednym z rozważanych scenariuszy jest to, że chodzi o część rakiety firmy SpaceX. POLSA potwierdziła, że w nocy z wtorku na środę nad terytorium naszego kraju doszło do niekontrolowanego wejścia w atmosferę członu rakiety nośnej Falcon 9 R/B. Część statku ważyła około 4 tony. Rakieta została wystrzelona 1 lutego z bazy lotniczej Vandenberg w Kalifornii, w ramach misji Space X Starlink Group 11-4. (pk/amb) PAP Piotr Kowala

    Pomorskie/ Kolejny niezidentyfikowany obiekt spadł na teren Polski, w okolicy Czerska

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera