Nadzieje pokładane przez NASA w firmach komercyjnych nareszcie zaczęły się spełniać - tak rzeczniczka Centrum Badań Kosmicznych PAN, Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka skomentowała udane lądowanie na Księżycu sondy misji Odyseusz. Przypomniała, że Nova-C nie jest pierwszym prywatnym lądownikiem, jaki próbował osiąść na Księżycu.
Realizująca misję Odyseusz sonda, należąca do prywatnej amerykańskiej firmy Intuitive Machines, pomyślnie wylądowała w czwartek na Księżycu i transmituje sygnał na Ziemię. Informacje o tym przekazał z czwartku na piątek czasu polskiego zespół firmy. Dzięki lądowaniu Intuitive Machines stała się pierwszą prywatną firmą, której udało się umieścić statek kosmiczny na powierzchni Księżyca. BBC podkreśliło, że to także wielki dzień dla NASA i amerykańskiej społeczności lotniczej i kosmicznej, która od ponad pół wieku nie przeprowadziła udanej misji na Księżyc.
"Wraz z udanym posadzeniem na Księżycu pierwszego prywatnego lądownika weszliśmy w nową erę eksploracji Srebrnego Globu i szerzej – kosmosu" - skomentowała dla PAP rzeczniczka Centrum Badań Kosmicznych PAN, Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka.
"Gdy ponad 50 lat Amerykanie wysyłali na Księżyc misje załogowe, wydawało się, że kosztowna i bardzo wymagająca eksploracja kosmosu będzie domeną wielkich i dobrze dotowanych państwowych agencji kosmicznych. Ale ogromny skok technologiczny, jaki się od tego czasu dokonał, postawienie przez NASA na partnerów komercyjnych - sprawiają, że nowy program księżycowy Artemis jest znacznie bardziej rozbudowany, niż miało to miejsce w przypadku Apollo" - dodała.
Rzeczniczka CBK PAN zastrzegła, że Nova-C nie jest pierwszym prywatnym lądownikiem, jaki próbował osiąść na Księżycu. "Kilka lat temu sztuki tej miał dokonać lądownik izraelski Beresheet, ale rozbił się. W ubiegłym roku wszyscy kibicowaliśmy Japończykom i ich lądownikowi Hakuto-R – niestety, ta próba również była nieudana. A tegoroczna misja Peregrine’a, która zakończyła się tuż po starcie, sprawiała, że odczuwało się pewien zawód i zwątpienie w przyszłość misji komercyjnych" - przypomniała.
"Intuitive Machines przełamało złą passę - uznała Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka. - W dodatku robili to w naprawdę wielkim, prawdziwie kosmicznym stylu. Tuż przed podejściem do lądowania obsługa misji otrzymała informację, że niezbędne do wylądowania dalmierze laserowe Odyseusza nie działają. Na szczęście jednym z testowych instrumentów, jakie przenosił lądownik, był system nawigacji NDL. To, że inżynierom udało się napisać i wgrać nowe oprogramowanie, że system zadziałał, jest naprawdę ogromnym sukcesem i to odniesionym w wielkim stylu. Wydarzenia ostatniej nocy pokazały, że nadzieje pokładane przez NASA w firmach komercyjnych nareszcie zaczęły się spełniać".
Inżynier Konrad Aleksiejuk z Laboratorium Mechatroniki i Robotyki Satelitarnej Centrum Badań Kosmicznych PAN zwrócił uwagę, że lądowanie Odyseusza na powierzchni Księżyca przypominało lądowanie na Ziemi pierwszego członu rakiety Falcon 9 firmy SpaceX. Przypominając to wydarzenie, inż. Aleksiejuk podkreślił, że był to "ekscytujący widok i imponująca technologia".
"Pierwszy człon rakiety zbliża się do Ziemi z ogromną prędkością. Ale w trakcie lotu zwalnia, aby idealnie przy styku z powierzchnią lądowiska wyłączyć silniki. Wymaga to ogromnej precyzji. Wyhamowanie zbyt szybko spowoduje, że zatrzyma się on kilka metrów nad ziemią, a następnie spadnie. Wyhamowanie zbyt późno spowoduje uderzenie w lądowisko ze znaczną prędkością. Aby do tego nie doszło, konieczne jest precyzyjne sterowanie, które wymaga równie precyzyjnych danych pomiarowych. Komputer musi wiedzieć dokładnie, jak daleko od powierzchni znajduje się rakieta i z jaką prędkością się porusza. Jest to konieczne, by dobrać moc silników, aby zatrzymać się dokładnie na powierzchni" - podkreślił Konrad Aleksiejuk.
Zwrócił uwagę, że dokładnie tak samo wygląda lądowanie na Księżycu.
Dodał, że do tej pory danych o prędkości i wysokości dostarczał radar wykorzystujący fale radiowe. Takie rozwiązanie "miało jednak swoje wady, w tym między innymi rozmiary i wagę oraz niezbyt dokładną informację o prędkości zbliżania do powierzchni Księżyca" - powiedział.
"Takich ograniczeń nie ma system laserowy, użyty w instrumencie NDL, czyli Navigation Doppler Lidar. Wysyła on wiązkę lasera w stronę powierzchni Księżyca i sprawdza, ile czasu minęło od jej wysłania do powrotu światła odbitego od powierzchni. Na tej podstawie jest w stanie określić, jak daleko znajduje się ona od lądownika. Dodatkowo, wykorzystując efekt Dopplera, jest też w stanie bardzo precyzyjnie określić prędkość zbliżania, co jest bardzo ważne dla komputera sterującego procesem lądowania. Przy okazji system NDL jest mniejszy i lżejszy od radaru, co przy kosztach misji kosmicznych nie jest bez znaczenia" - podkreślił inżynier z CBK PAN.
Jego zdaniem pomyślne przetestowanie takiego rozwiązania w czasie lądowania lądownika Nova-C potwierdza, że takie urządzenia mogą być wykorzystywane w czasie misji załogowych i z powodzeniem mogą zastąpić lub wspomagać tradycyjny radar. "Pozwoli to dodatkowo zwiększyć bezpieczeństwo misji załogowych, a w przypadku rezygnacji z użycia tradycyjnego radaru zaoszczędzić dodatkowe kilogramy, które mogą zostać wykorzystane na dodatkowe instrumenty naukowe" - dodał.(PAP)
zan/ bar/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.