Nauka dla Społeczeństwa

28.03.2024
PL EN
28.09.2011 aktualizacja 28.09.2011

Polscy naukowcy komentują ujawnione oszustwo noblisty sprzed lat

<strong>Hipoteza noblisty Hermanna J. Mullera dotycząca promieniowania jonizującego, a podważona niedawno w międzynarodowych publikacjach, jest jednym z powodów panującej dziś radiofobii</strong> - uważają polscy naukowcy z Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku. <br />

Z publikacji we wrześniowym numerze "Archives of Toxycology" wynika, że laureat Nagrody Nobla z 1946 r., Hermann J. Muller, zataił wiedzę podważającą wnioski, które wcześniej wyciągnął z własnych doświadczeń - poinformował w przesłanym PAP komunikacie rzecznik NCBJ, dr Marek Pawłowski.

Muller, amerykański profesor zoologii, jest twórcą hipotezy LNT (od ang. Linear No-Threshold Theory) mówiącej, że każda, nawet najmniejsza dawka promieniowania jonizującego jest statystycznie szkodliwa dla organizmów żywych.

Polscy eksperci z NCBJ zauważają, że praca Mullera stała się podstawą restrykcyjnych i kosztownych zaleceń Międzynarodowej Komisji Ochrony Radiologicznej i jest jednym z powodów panującej do dziś radiofobii.

Swoją hipotezę Muller wysunął na podstawie badań prowadzonych w latach dwudziestych XX w. nad populacją muszek owocówek. Wynika z niej, że nawet najmniejsze dawki promieniowania jonizującego wywierają negatywny wpływ na populację organizmów żywych. "Hipoteza ta jest sprzeczna ze znanym od wieków zjawiskiem hormezy - pozytywnego wpływu na organizmy małych dawek niektórych czynników, które stają się szkodliwe, gdy ich dawka staje się duża" - podkreślił dr Pawłowski. Mimo to hipoteza LNT przez lata była dogmatem w medycynie i w świadomości społecznej, a jej twórca otrzymał za swoje badania w 1946 r. Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny.

Tymczasem z korespondencji, ujawnionej ostatnio przez profesora Edwarda Calabrese'go w czasopiśmie "Archives of Toxycology" wynika, iż Muller w chwili odbierania Nobla w 1946 r. znał wyniki badań amerykańskiego genetyka, Curta Sterna, zaprzeczające jego własnej teorii. Mimo to nawet się do nich nie odniósł w trakcie swego noblowskiego wykładu.

"Jedynymi cytowanymi przez Mullera pracami zostały te, które potwierdzały jego własną tezę, a więc mieliśmy do czynienia z klasycznym zatajeniem prawdy - skomentował prof. Ludwik Dobrzyński z NCBJ. - Muller prowadził swoje badania w obszarze dużych dawek, tysiące razy wyższych niż poziom promieniowania naturalnego, i nie miał podstaw do ekstrapolowania rezultatów do obszaru małych dawek, który przebadał Stern".

Według ekspertów NCBJ, współczesne badania pokazują, iż nie ma podstaw, by teorię Mullera traktować poważnie.

"Ani w Hiroszimie i Nagasaki, ani w okolicach Czarnobyla nie ma wzrostu uszkodzeń dziedzicznych powodowanych przez promieniowanie - zaznaczył przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa Jądrowego NCBJ, prof. Andrzej Strupczewski. - Nie było także takiego wzrostu wśród milionów muszek napromieniowywanych małymi dawkami promieniowania".

Hipotezę LNT - przypomniano w komunikacie - przyjęła przed laty Międzynarodowa Komisja Ochrony Radiologicznej. Do dziś, zdaniem prof. Dobrzyńskiego, funkcjonuje ona jako dogmat w świadomości społecznej. Stała się np. źródłem norm ochronnych - zdaniem specjalistów NCBJ bardzo wyśrubowanych i kosztownych do spełnienia - w medycynie nuklearnej i w innych obszarach zastosowania technologii jądrowych, m.in. w energetyce.

Wyniki Mullera wpłynęły także na poziom obaw społecznych wobec promieniowania, które - niezależnie od działań człowieka - jest naturalnym składnikiem środowiska, w którym żyjemy na Ziemi - zaznaczył rzecznik NCBJ.

PAP - Nauka w Polsce

zan/ agt/bsz

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024