Jeśli jacyś eksperci ze strachu przed kompromitacją nie chcieli zabierać głosu na początku pandemii, to znaczy, że bardziej cenią swoją reputację niż dobro społeczne. A to jest przecież bez sensu – mówi dr Paweł Grzesiowski, pediatra.
Dr Paweł Grzesiowski jest jednym z finalistów tegorocznej edycji konkursu Popularyzator Nauki w kategorii Naukowiec.
Od początku pandemii COVID-19 był on jednym z najczęściej występujących w mediach ekspertów, komentujących bieżącą sytuację epidemiczną. Jak przyznaje, pierwsze trzy miesiące pandemii były dla niego bardzo trudne, bo niewielu ekspertów było gotowych "uczyć się o covidzie od zera" i odpowiadać na pytania od dziennikarzy.
"Staliśmy się korespondentami z frontu. Wcześniej nikt z nas nie występował w tej roli. Chętnych ekspertów do komentowania bieżącej sytuacji też nie było wielu w pierwszych trzech miesiącach pandemii. Był taki moment, kiedy czułem że jestem sam. Wtedy dzwonili do mnie wszyscy dziennikarze i musiałem odebrać każdy telefon" – powiedział Grzesiowski. Gotowość do współpracy z mediami w każdym momencie uzasadnia on odpowiedzialnością. Jego zdaniem, właśnie w momencie kryzysowym żaden ekspert nie powinien przed nią uciekać.
"Uciekanie przed odpowiedzialnością jest niegodne eksperta. Jeśli jacyś eksperci ze strachu przed kompromitacją nie chcieli zabierać głosu – to znaczy, że bardziej cenią swoją reputację niż dobro społeczne – a to jest przecież bez sensu. Ja zdawałem sobie sprawę, że jeśli zabraknie eksperta, to powstania luka, którą prawdopodobnie wypełni pseudo-ekspert. A to będzie ze szkodą dla ludzi" – wyjaśnił swoją motywację Grzesiowski.
Dla Grzesiowskiego nawet komunikowanie niewiedzy ma ważną funkcję. "Nie wolno mi nie zabierać głosu. Jeśli czegoś nie wiem – też powinienem to powiedzieć głośno, bo ludzie czekają na ten głos. Informacja o tym, że czegoś nie wiadomo – też jest ważną informacją" – mówi stanowczym tonem Grzesiowski.
"To że czegoś nie wiem, powinno mnie pchać jako eksperta do poszukania odpowiedzi, otwarcia się na inne dziedziny i specjalności, a nie - znalezienie bezpiecznego miejsca w ciemnym kącie i czekanie aż ktoś inny wykona zadanie. Zdarzało się, że pół nocy czytałem materiały, żeby w porannym programie telewizyjnym powiedzieć pięć zdań na temat bieżącej sytuacji pandemicznej" – wspomina Grzesiowski.
Pytany o pierwsze kroki w popularyzacji nauki wspomina okres studiów, kiedy na szóstym roku prowadził zajęcia dla młodszych kolegów i musiał objaśniać pojęcia, które były dla nich zupełnie nowe na wczesnym etapie edukacji. Później, już jako pediatra, Paweł Grzesiowski musiał nauczyć się rozmawiać z rodzicami chorych dzieci.
"Sukces lekarza pediatry zależy od tego, czy nauczy się rozmawiać z rodzicami. Bo nie wystarczy powiedzieć rodzicom, żeby nie dawali dziecku bananów, jeśli ma ono niewydolność nerek. Trzeba wytłumaczyć cały proces – co te banany zawierają, co zakłóci pracę organizmu" – mówi.
W kontakcie z mediami – zdaniem Grzesiowskiego – najtrudniejsza jest ignorancja i powierzchowność dziennikarza. Trzeba wtedy "pilnować każdego słowa i autoryzować każdą wypowiedź". Jednocześnie Grzesiowski zastrzegł, że to dzięki wysiłkowi mediów akcja "zostań w domu" odniosła niekwestionowany sukces. "Wiem, że lockdown pozwolił uratować 50 tys. osób" – podkreśla Grzesiowski.
Pytany o momenty osamotnienia w tej misji popularyzatora wiedzy medycznej przyznaje, że niełatwo było publicznie nawoływać do wdrażania rozwiązań, które sprawiały ludziom przykrość. "Nawoływanie, by zrezygnować z odwiedzin bliskich osób lub pójścia do kościoła, było niezrozumiałe i bolesne dla wielu osób" – podsumował.
Wiedząc, że spora grupa społeczeństwa nie czyta nic poza tabloidami, Grzesiowski nie odmawiał wypowiedzi także dla tych mediów. Zmieniło się to dopiero po roku pandemii, kiedy jeden z tabloidów napisał "Grzesiowski zabrania chodzić do kościoła".
Zapytany, czy dobry popularyzator nauki może zastąpić dziennikarza – Grzesiowski odpowiada zdecydowanie – "nie".
"To jest śmieszne, kiedy ekspert próbuje być dziennikarzem. Nie powinniśmy mieszać kompetencji. Dziennikarz zadaje pytania ekspertowi w imieniu swoich czytelników/widzów – to on wie czego potrzebują odbiorcy i często najlepiej potrafi sparafrazować słowa eksperta, z którym rozmawia" – argumentuje Grzesiowski.
W ostatnim czasie Paweł Grzesiowski odebrał sporo nagród – statuetek, będących symbolicznym podziękowaniem za ciężką pracę i popularyzację nauki podczas pandemii. Mimo to entuzjastycznie reaguje na wiadomość o wejściu do finału w konkursie Popularyzator Nauki.
"Bez nagród da się żyć, ale każda nagroda budzi refleksję. Przypomina, że to co robimy ma sens. Nagroda to też wyzwanie – kolejne zobowiązanie, żeby trzymać poziom i być ciągle wiarygodnym" – podsumowuje.
Urszula Kaczorowska
uka/ zan/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.