Nauka dla Społeczeństwa

26.04.2024
PL EN
16.11.2022 aktualizacja 16.11.2022

Grzesiowski: musiałem odebrać każdy telefon

Dr Paweł Grzesiowski. Fot. archiwum własne Dr Paweł Grzesiowski. Fot. archiwum własne

Jeśli jacyś eksperci ze strachu przed kompromitacją nie chcieli zabierać głosu na początku pandemii, to znaczy, że bardziej cenią swoją reputację niż dobro społeczne. A to jest przecież bez sensu – mówi dr Paweł Grzesiowski, pediatra.

Dr Paweł Grzesiowski jest jednym z finalistów tegorocznej edycji konkursu Popularyzator Nauki w kategorii Naukowiec.

Od początku pandemii COVID-19 był on jednym z najczęściej występujących w mediach ekspertów, komentujących bieżącą sytuację epidemiczną. Jak przyznaje, pierwsze trzy miesiące pandemii były dla niego bardzo trudne, bo niewielu ekspertów było gotowych "uczyć się o covidzie od zera" i odpowiadać na pytania od dziennikarzy.

"Staliśmy się korespondentami z frontu. Wcześniej nikt z nas nie występował w tej roli. Chętnych ekspertów do komentowania bieżącej sytuacji też nie było wielu w pierwszych trzech miesiącach pandemii. Był taki moment, kiedy czułem że jestem sam. Wtedy dzwonili do mnie wszyscy dziennikarze i musiałem odebrać każdy telefon" – powiedział Grzesiowski. Gotowość do współpracy z mediami w każdym momencie uzasadnia on odpowiedzialnością. Jego zdaniem, właśnie w momencie kryzysowym żaden ekspert nie powinien przed nią uciekać.

"Uciekanie przed odpowiedzialnością jest niegodne eksperta. Jeśli jacyś eksperci ze strachu przed kompromitacją nie chcieli zabierać głosu – to znaczy, że bardziej cenią swoją reputację niż dobro społeczne – a to jest przecież bez sensu. Ja zdawałem sobie sprawę, że jeśli zabraknie eksperta, to powstania luka, którą prawdopodobnie wypełni pseudo-ekspert. A to będzie ze szkodą dla ludzi" – wyjaśnił swoją motywację Grzesiowski.

Dla Grzesiowskiego nawet komunikowanie niewiedzy ma ważną funkcję. "Nie wolno mi nie zabierać głosu. Jeśli czegoś nie wiem – też powinienem to powiedzieć głośno, bo ludzie czekają na ten głos. Informacja o tym, że czegoś nie wiadomo – też jest ważną informacją" – mówi stanowczym tonem Grzesiowski.

"To że czegoś nie wiem, powinno mnie pchać jako eksperta do poszukania odpowiedzi, otwarcia się na inne dziedziny i specjalności, a nie - znalezienie bezpiecznego miejsca w ciemnym kącie i czekanie aż ktoś inny wykona zadanie. Zdarzało się, że pół nocy czytałem materiały, żeby w porannym programie telewizyjnym powiedzieć pięć zdań na temat bieżącej sytuacji pandemicznej" – wspomina Grzesiowski.

Pytany o pierwsze kroki w popularyzacji nauki wspomina okres studiów, kiedy na szóstym roku prowadził zajęcia dla młodszych kolegów i musiał objaśniać pojęcia, które były dla nich zupełnie nowe na wczesnym etapie edukacji. Później, już jako pediatra, Paweł Grzesiowski musiał nauczyć się rozmawiać z rodzicami chorych dzieci.

"Sukces lekarza pediatry zależy od tego, czy nauczy się rozmawiać z rodzicami. Bo nie wystarczy powiedzieć rodzicom, żeby nie dawali dziecku bananów, jeśli ma ono niewydolność nerek. Trzeba wytłumaczyć cały proces – co te banany zawierają, co zakłóci pracę organizmu" – mówi.

W kontakcie z mediami – zdaniem Grzesiowskiego – najtrudniejsza jest ignorancja i powierzchowność dziennikarza. Trzeba wtedy "pilnować każdego słowa i autoryzować każdą wypowiedź". Jednocześnie Grzesiowski zastrzegł, że to dzięki wysiłkowi mediów akcja "zostań w domu" odniosła niekwestionowany sukces. "Wiem, że lockdown pozwolił uratować 50 tys. osób" – podkreśla Grzesiowski.

Pytany o momenty osamotnienia w tej misji popularyzatora wiedzy medycznej przyznaje, że niełatwo było publicznie nawoływać do wdrażania rozwiązań, które sprawiały ludziom przykrość. "Nawoływanie, by zrezygnować z odwiedzin bliskich osób lub pójścia do kościoła, było niezrozumiałe i bolesne dla wielu osób" – podsumował.

Wiedząc, że spora grupa społeczeństwa nie czyta nic poza tabloidami, Grzesiowski nie odmawiał wypowiedzi także dla tych mediów. Zmieniło się to dopiero po roku pandemii, kiedy jeden z tabloidów napisał "Grzesiowski zabrania chodzić do kościoła".

Zapytany, czy dobry popularyzator nauki może zastąpić dziennikarza – Grzesiowski odpowiada zdecydowanie – "nie".

"To jest śmieszne, kiedy ekspert próbuje być dziennikarzem. Nie powinniśmy mieszać kompetencji. Dziennikarz zadaje pytania ekspertowi w imieniu swoich czytelników/widzów – to on wie czego potrzebują odbiorcy i często najlepiej potrafi sparafrazować słowa eksperta, z którym rozmawia" – argumentuje Grzesiowski.

W ostatnim czasie Paweł Grzesiowski odebrał sporo nagród – statuetek, będących symbolicznym podziękowaniem za ciężką pracę i popularyzację nauki podczas pandemii. Mimo to entuzjastycznie reaguje na wiadomość o wejściu do finału w konkursie Popularyzator Nauki.

"Bez nagród da się żyć, ale każda nagroda budzi refleksję. Przypomina, że to co robimy ma sens. Nagroda to też wyzwanie – kolejne zobowiązanie, żeby trzymać poziom i być ciągle wiarygodnym" – podsumowuje.

Urszula Kaczorowska

uka/ zan/

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

Copyright © Fundacja PAP 2024