Historyk: 200 lat po Waterloo Anglicy mają wciąż kompleks Napoleona

Fot. PAP/EPA/ JULIEN WARNAND 14.06.2015
Fot. PAP/EPA/ JULIEN WARNAND 14.06.2015

Choć od bitwy pod Waterloo i upadku Napoleona mija 200 lat, to w Wielkiej Brytanii podtrzymywana jest wciąż czarna legenda cesarza Francuzów - uważa brytyjski historyk, Andrew Roberts. Z kolei Francuzi nie do końca pogodzili się z klęską swojego imperium.

Przy okazji przypadającej 18 czerwca 200. rocznicy wielkiej bitwy, która przesądziła o upadku Napoleona Bonaparte, we francuskich i angielskich mediach odżyły dyskusje o historycznych waśniach dwóch krajów. Brytyjski historyk i publicysta Andrew Roberts, biograf Napoleona, twierdzi, że to nie Francuzi, ale jego rodacy mają wciąż kłopot z Napoleonem - przedstawiając go wciąż często jako krwawego dyktatora na podobieństwo Hitlera czy Stalina. Są to, zdaniem brytyjskiego badacza, echa bardzo długiej antynapoleońskiej legendy na Wyspach.

"Niegdyś angielskie matki straszyły swoje dzieci, że jeśli będą rozrabiać, to przyjdzie +Boney+ (Bonaparte) i je porwie. Tego rodzaju pogróżki przetrwały nawet do lat 50. ubiegłego wieku" - powiedział Roberts agencji AFP. Zauważył, że postać Cesarza była przez dekady ulubionym obiektem drwin dziewiętnastowiecznych brytyjskich karykaturzystów, którzy określali go jako "liliputa", "korsykańską zarazę" czy "Belzebuba".

"Napoleon był zdobywcą i często był bezwzględny. Jednak musimy to widzieć w kontekście nieprzerwanej wojny, która trwała 22 lata" - zaznaczył Roberts. Na łamach "The Daily Telegraph" napisał on ostatnio, że większość wojen cesarza miała charakter obronny, a nie zaczepny, gdyż niemal wszystkie konflikty przeciw Francji wywoływały antynapoleońskie koalicje. Wyjątkiem były ataki Napoleona na Półwysep Iberyjski w 1807 i 1808 roku oraz jego nieudana inwazja na Rosję w 1812 roku.

W opinii Robertsa, porównywanie cesarza Francuzów do Hitlera czy Stalina jest zupełnie nietrafne. Zdaniem badacza, Korsykanin ucieleśniał "Oświecenie na końskim siodle": był nie tylko dyktatorem i geniuszem militarnym, ale też prawodawcą i reformatorem państwa. Historycy przypominają, że pozostałości kodeksu napoleońskiego są dziś w systemach prawnych 40 państw na sześciu kontynentach. Media francuska poruszają obszernie temat okrągłej rocznicy Waterloo, a w kanałach francuskich zaplanowano z tej okazji emisje licznych programów i filmów dokumentalnych.

Kontrowersje w prasie budzi fakt, że francuskie władze - w przeciwieństwie do innych rządów Europy - odmówiły udziału w zaplanowanej na ten tydzień gigantycznej rekonstrukcji walk pod Waterloo (pole bitewne znajduje się dziś w Belgii). Francja protestowała także przeciwko planom emisji przez Belgię jubileuszowej monety o nominale 2 euro z okazji 200. rocznicy bitwy.

Te decyzje francuskiego rządu na łamach dziennika "Le Monde" komentuje francuski biograf Napoleona, Patrice Gueniffey. Jego zdaniem Francuzi mają problem ze spojrzeniem "prosto w twarz swojej historii". "Nie mamy społecznego konsensu wobec narodowej przeszłości i naszej tradycji historiograficznej brakuje spójności" - uważa Gueniffey.

W jego opinii, rocznica bitwy pod Waterloo powinna być pamiętana przez wszystkich Europejczyków, a nie "odgrzewać" narodowe animozje. Bitwa ta zakończyła bowiem trwający ponad 20 lat okres wojen i ustanowiła na Starym Kontynencie długoletni pokój. Przede wszystkim otworzyła drogę do nowej potężnej Europy, opartej już nie na hegemonii Napoleona, ale na równowadze "koncertu europejskich potęg". W tym sensie - uważa Gueniffey - "Waterloo stworzyło Europę".

Podobnego zdania jest historyk Franklin Dehousse z belgijskiego Uniwersytetu w Liege. Sądzi on, że z dzisiejszej perspektywy także dla samej Francji dobrze się stało, że pod Waterloo upadło cesarstwo napoleońskie. "Waterloo było dla naszego kontynentu powrotem do pokoju i stworzeniem pierwszego systemu niehegemonicznej współpracy między państwami - czyli pierwszego przodka Unii Europejskiej" - napisał Dehousse na łamach "La Libre Belgique".

18 czerwca 1815 r. armia byłego cesarza Francuzów Napoleona Bonapartego została ostatecznie pokonana przez sprzymierzone armie: angielską pod dowództwem księcia Wellingtona i pruską, dowodzoną przez feldmarszałka von Bluechera. Bitwa była niezwykle krwawa - poległo w niej około 10-11 tys. żołnierzy, a ponad 30 tys. zostało rannych. (PAP)

szl/ agt/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    "Hormon miłości" łagodzi agresję u samic lemurów

  • Zagłębienia po obu stronach, przypisywane drapieżnemu kotowi, fot. Thompson et al., 2025, PLOS One, CC-BY 4.0 (https://creativecommons.org/licenses/by/4.0/)

    Znaleziony w Anglii szkielet gladiatora nosi ślady kłów drapieżnego kota

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera