Urodzenie i opieka nad dzieckiem zmienia części mózgu, zwłaszcza te zaangażowanie w przetwarzanie interakcji społecznych - wynika z badań naukowców.
Chelsea Conaboy, dziennikarka specjalizująca się w tematyce zdrowia, w momencie, gdy sama została matką, doświadczała głębokich i dezorientujących zmian w sobie. To, jak również doświadczenia innych rodziców, którzy niekoniecznie od razu poczuli osławiony „instynkt macierzyński”, popchnęło ją do zgłębienia tematu i napisania książki „Mózg rodzica. Jak neuronauka na nowo pisze historię rodzicielstwa”.
Do tematu podeszła niezwykle skrupulatnie, powołując się na liczne badania i literaturę dotyczącą macierzyństwa i rodzicielstwa. Przedstawiła nieoczywiste odkrycie naukowe dotyczące zmian, które zachodzą w mózgu rodziców i opiekunów małych dzieci.
„Badacze analizujący neurobiologię rodziców zaczęli dokumentować liczne sposoby, w jakie dziecko reorganizuje mózg, zmienia neuronalne pętle zwrotne, które dyktują nasze reakcje na otaczający nas świat, jak odczytujemy innych ludzi i na nich reagujemy, jak regulujemy własne emocje” - czytamy w książce.
Conaboy zauważa że „mózg rodzicielski był tematem zaniedbywanym przez długi czas”. Tymczasem „ogromne neurobiologiczne zmiany zachodzą nie tylko u tych, którzy nosili ciążę, ale u każdego, kto jest głęboko zaangażowany – pod względem czasu i energii – w opiekę nad dziećmi”.
Za badaniami Rosenblatta i jego uczniów pisze, że hormony odpowiedzialne za ciążę przygotowują mózg w taki sposób, iż matki stają się nadzwyczaj uważne na swoje dzieci przychodzące na świat.
Nowo narodzone dziecko staje się potężnym bodźcem napędzającym drastyczną długofalową reorganizację mózgu matki. „Dzieci i rodzice je rodzący rozwijają się razem na poziomie neuronalnym nie tylko w odpowiedzi na swoje geny i środowisko, ale także w reakcji na siebie nawzajem” - czytamy w książce.
„Podążając tropem Rosenblatta, badacze ustalili, że zachowania macierzyńskie są cechą charakterystyczną ludzi i nie są wyłącznie matczyne” - pisze autorka książki. Mózgi mężczyzn regularnie zaangażowanych w opiekę na dziećmi także zmieniają się w sposób zadziwiająco podobny do mózgów biologicznych matek.
Zmiana hormonów u rodziców biologicznych, ale i niebiologicznych w połączeniu z opieką nad dzieckiem stymuluje kształtowanie się uniwersalnego obwodu opiekuńczości.
Conaboy twierdzi, że opieka nie jest tak instynktowna, jak się często uważa. Jej zdaniem, „instynkt macierzyński” stworzono raczej po to, aby „wykorzystywać skomplikowane emocje kobiet względem samych siebie, dzieci i ich miejsca w społeczeństwie po to, by wepchnąć je w pewien szablon”.
Niezwykle ciekawie opisuje wyobrażenia macierzyństwa i rolę w tym kobiet, analizując różne dzieła historyków i historyczek zajmujących się kobietami na przestrzeni dziejów. Opisuje podejście do macierzyństwa w różnych społeczeństwach i różnych okresach, odwołując się do miejsca i roli matki u rdzennych ludów Ameryki Północnej, w Anglii, czarnoskórych niewolnic, kobiet podczas rewolucji przemysłowej w Europie i w Stanach Zjednoczonych.
Autorka podsumowuje, że „instynkt macierzyński” wyrósł z wiary w ustanowione przez Boga różnice między mężczyznami i kobietami, obecne w temperamencie i ambicjach; „kobiety miały służyć rodzinie, a mężczyźni narodowi”. Cytuje słowa Lety Hollingworth, psycholożki pionierki, która napisała w 1916 r,. że „kobiety zmusza się do tego, żeby wierzyły, iż ich najwyższą użytecznością jest rola matki, a osiąga się to taką samą drogą, jak nakłania się żołnierzy do tego, by szli na wojnę”.
Autorka przytacza mnóstwo badań na temat mózgu i macierzyństwa. Jedno z nich (badaczy z Hiszpanii i Holandii) potwierdza, „że urodzenie dziecka zdaje się restrukturyzować części umysłu zaangażowanie w przetwarzanie interakcji społecznych i nasze poczucie ja w kontekście społecznym, a wiele zmian może mieć trwały charakter”.
Z kolei neuronaukowczyni Elselina Hoeksema we współpracy z Eriką Barbą-Muller oraz Susanną Carmoną odkryły, że ciąża u kobiet redukuje objętość istoty szarej, zwłaszcza w obszarach zaangażowanych w poznanie społeczne. Ale bynajmniej nie oznacza to pogorszenia funkcjonowania tych rejonów, ale raczej „dalsze dojrzewanie bądź specjalizację” sieci zaangażowanej w poznanie społeczne. Potencjalne udoskonalenia w mózgach matek okazywały się trwałe.
Zaciekawiło mnie, że autorka pisze, iż „oksytocyna nie jest hormonem miłości” i nie odgrywa aż tak kluczowej roli w „zakochiwaniu się” rodzica w dziecku. Oksytocyna nie ma związku wyłącznie z miłością i zacieśnianiem więzi. Mózg rodzicielski zdaje się dopasowywać i zaspokajać potrzeby nowo narodzonych dzieci.
W książce znajdziemy dużo informacji o teorii przywiązania, a także wiele ciekawostek, np. o „hipotezie babki”, która łączy długość życia pradawnych babek ze zdrowiem i rozwojem potomstwa ich córek.
Jak pisze autorka, „naukowcy mają przed sobą jeszcze daleką drogę, zanim zrozumieją wzajemne oddziaływanie mózgów rodzica i dziecka, nie mówiąc już o rodzeństwie i innych członkach rodziny”.
Książka daje wgląd w szeroko zakrojone doświadczenie rodzicielstwa – od jego większej roli w kształtowaniu natury ludzkiej po intensywność naszych indywidualnych emocji. Pozycja ukazała się nakładem Wydawnictwa Marginesy.
Anna Mikołajczyk-Kłębek
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.