Dziewięć grup zwierząt liczy się szczególnie w walce z procesem ocieplenia globalnego

Fot. Adobe Stock
Fot. Adobe Stock

Ochrona lub powiększenie populacji zwierząt z dziewięciu kluczowych grup, w tym - wilków i wielorybów, przelożyłaby się na usunięcie ogromnych ilości węgla z atmosfery. Mogłoby to pomóc w ograniczeniu globalnego ocieplenia – informuje pismo „Nature Climate Change”.

Prowadzone w ostatnich latach badania nad zmianami klimatycznymi sprawiają, że coraz większy nacisk kładzie się na znaczenie rozległych lasów i łąk trawy morskiej jako najskuteczniejszego sposobu magazynowania węgla. Ale bizony, słonie, wieloryby, rekiny i inne masywne dzikie zwierzęta również magazynują węgiel w swoich ciałach, jednocześnie sprzyjając wzrostowi drzew i trawy morskiej, zapobiegając uwalniającym węgiel pożarom i "ubijając" lód oraz glebę, by zatrzymać węgiel w ziemi - wyjaśnił jeden z autorów badania, Oswald Schmitz z Yale University, w komentarzu dla pisma "New Scientist".

"W społeczności naukowej panował sceptycyzm co do tego, że zwierzęta mają znaczenie. Ponieważ gdyby zrobić proste podliczenie - okaże się, że w skali planety organizmy zwierząt nie zawierają dużej ilości węgla, więc nie mogą mieć znaczenia – powiedział. - My pokazujemy, że zwierzęta – choć niezbyt liczne – odgrywają ogromną rolę ze względu na zwielokrotnione efekty ich aktywności".

Naukowcy szacują, że aby średnia globalna temperatura nie wzrosła o ponad 1,5 st. C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej - do 2100 roku należy usuwać z atmosfery 6,5 gigatony dwutlenku węgla rocznie. "Obecnym modelom, które koncentrują się na ochronie i odtwarzaniu lasów, ekosystemów terenów podmokłych, przybrzeżnych i trawiastych, zabrakłoby szacunkowo 0,5 do 1,5 gigaton rocznie" - powiedział Schmitz.

Wraz ze współpracownikami dokonał on przeglądu danych z poprzednich publikacji na temat wpływu na środowisko dziesiątek rodzajów dzikich zwierząt - w tym rozsiewania nasion, deptania, obiegu węgla, zachowań żywieniowych, zachowań łowieckich i produkcji metanu.

Jak ustalili badacze (DOI: 10.1038/s41558-023-01631-6), globalne cele w zakresie redukcji emisji dwutlenku węgla teoretycznie można osiągnąć, chroniąc sześć grup zwierząt i powiększając kolejne trzy. Populacje rekinów rafowych, wilków szarych, gnu, wydr morskich, wołów piżmowych i ryb oceanicznych należy utrzymać na obecnym poziomie. Do osiągniecia zakładanej redukcji emisji potrzeba również populacji co najmniej 500 000 afrykańskich słoni leśnych, 2 milionów amerykańskich bizonów i 188 000 fiszbinowców w Oceanie Południowym. Według Schmitza populacje te łącznie mogą pomóc w wychwytywaniu około 6,41 gigatony dwutlenku węgla rocznie.

Zwierzęta roślinożerne zjadają rośliny, które konkurują z drzewami o zasoby; ubijają bogatą w węgiel glebę i lód w wiecznej zmarzlinie, wyjadają też na preriach trawy, które w przeciwnym razie mogłyby doprowadzić do pożarów. Sprzyjają też wzrostowi nowych drzew poprzez rozsiewanie nasion. Jednocześnie magazynują przez dekady duże ilości węgla we własnych ciałach.

Wieloryby pobudzają wzrost populacji fitoplanktonu, wychwytującego węgiel na powierzchni morza, dostarczając im produkty przemiany materii. Natomiast po śmierci tych zwierząt zawarte w ich ciałach ogromne ilości węgla opadają głęboko na dno morskie. W międzyczasie drapieżniki kontrolują populacje zwierząt, które w przeciwnym razie mogłyby zagrozić roślinom magazynującym węgiel na lądzie i morzu.

Schmitz mówi, że populacje zwierząt - potrzebne do zwalczania ocieplenia - mogą się szybko odrodzić, o ile zaistnieją odpowiednie warunki. Trzeba by jednak zwrócić naturze ogromne obszary pól uprawnych.

"Zamiast być hodowcami bydła, pomyślmy o byciu hodowcami węgla" – mówi. - "Przywróćmy bizony i płaćmy farmerom za węgiel, który przechowują, a nie za hodowlę bydła na mięso".

Jak jednak zaznacza Yadvinder Malhi z University of Oxford, chociaż nowe odkrycia "łączą się w szeroką wizję globalnego ponownego zdziczenia, która jest godna podziwu" - to nie dostarczają wystarczających dowodów, by wprowadzić taką politykę.

"Myślę, że istnieje realny potencjał synergii między ochroną dzikiej przyrody a magazynowaniem dwutlenku węgla, [ale] obawiam się, że coś takiego będzie reklamowane jako "zmiana zasad globalnego ocieplenia" - powiedział Malhi.

"Nie ma jeszcze wystarczająco solidnych dowodów, a ramy czasowe w wielu przypadkach są zbyt duże, biorąc pod uwagę pilność kryzysu klimatycznego" – zaznaczył. - "Próba umieszczenia tego w międzynarodowych ramach klimatycznych może nawet odwrócić uwagę od jedynego prawdziwego sposobu na zmianę globalnego ocieplenia, jakim jest utrzymywanie paliw kopalnych w ziemi". (PAP)

Autor: Paweł Wernicki

pmw/ zan/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    Najczęściej cytowany artykuł dotyczący Covid-19 wycofany po czteroletnim sporze

  • Fot. Adobe Stock

    Roślinne napoje nie tak odżywcze, jak się wydają

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera