Sylwetki niemieckich zbrodniarzy, którzy w czasie II wojny światowej dopuszczali się najgorszych zbrodni w okupowanej Polsce, zaprezentowano w książce "Zbrodnia bez kary". Okazuje się, że wielu z nich uniknęło kary w powojennych Niemczech i dożyło spokojnej starości w domowych pieleszach.
Pięciusetstronicowa książka to efekt śledztwa dziennikarzy Deutsche Welle, Wirtualnej Polski i Interii: Katarzyny Domagały-Pereiry, Bartosza Dudka, Krzysztofa Fijałka, Michała Gostkiewicza, Eweliny Karpińskiej-Morek, Marcina Ręczmina i innych. Widać, że na nie szczędzono sił i środków, by dotrzeć do świadków wydarzeń lub ich rodzin.
"Zbrodnię należy nazywać zbrodnią, a winnych winnymi. Nawet jeśli unikną oni odpowiedzialności prawnej, będą musieli zmierzyć się z osądem kolejnych pokoleń. Wierzymy, że opisując ich czyny, dajemy choć odrobinę zadośćuczynienia ofiarom" - czytamy we wstępie.
Autorzy prezentują bardzo bogaty zestaw źródeł - odsyłają do konkretnych akt z archiwów, notatników, dzienników, ale też cytują dane pozyskane na potrzeb swojego śledztwa. Można zatem przyrównać ich warsztat do tego stosowanego przez naukowców. Zresztą w publikacji wspierają się również danymi opracowanymi przez historyków. Książki jednak nie jest typową publikacją naukową. Utrzymana jest w konwencji reportażu, ale bogato uźródłowionego, bo ważnym twierdzeniom towarzyszom przypisy odsyłające czytelnika do konkretnego dokumentu. Jej wielkim atutem są liczne fotografie, część z nich jest naprawdę wstrząsająca - obrazują bowiem okrucieństwa wyrządzone przez "bohaterów" książki.
Jak wynika z reportażu, za zbrodnie odpowiedzialni byli nie tylko wysoko postawieni dygnitarze partii nazistowskiej, stacjonujący w okupowanej Polsce. Byli to również lekarze niemieccy zaangażowani w eksperymenty na ludziach, strażniczki więzienne czy policjanci. Wielu z nich po wojnie ukrywało swoją przeszłość i zmieniło nazwiska, ale nie było to wcale regułą. Ze śledztwa wynika, że byli tacy, którzy specjalnie nie wstydzili się swojej przeszłości. Niektórzy tylko z uporem maniaka stwierdzali - pytani o zbrodniczą przeszłość - że nie nie mieli świadomości zaangażowania, np. w masowe mordowanie. Jednak temu przeczyły relacje świadków lub pozyskane dokumenty.
Już przed tym śledztwem dziennikarzy było wiadomo, że wielu zbrodniarzy niemieckich nie rozliczono aż do ich śmierci. Dlatego celem autorów książki było zaprezentowanie historii tych, których działania nie były powszechnie znane. W książce pojawiają się też nazwiska znane, jak np. lekarza Josefa Mengelego, który m.in. przeprowadzał koszmarne eksperymenty na więźniach z Auschwitz. Zmarł podczas kąpieli w Oceanie Atlantyckim w Brazylii. Sprawiedliwość nigdy go nie dosięgnęła.
"Zajmując się zbrodniarzami i zbrodniarkami, postanowiliśmy poświęcić możliwie wiele miejsca ich ofiarom, oddać im głos, podkreślić w ten sposób ich niezbywalną godność i przywrócić pamięć o nich. W większości przypadków historie te zmuszeni byliśmy odtwarzać na podstawie zachowanych dokumentów, wspomnień, rodzinnych archiwów. Dzięki nieocenionej pomocy i zaangażowaniu krewnych ofiar udało się to zrobić" - piszą autorzy we wstępie.
Ważną częścią śledztwa były również rozmowy dziennikarzy z rodzinami zbrodniarzy - synami, córkami czy wnukami, ale również sąsiadami. Dla części z nich ustalenia reporterów były szokujące, bo dziadkowe czy znajomi ci byli, jak opisywali, spokojnymi i ciepłymi osobami. Bywało, że informacja o takiej przeszłości krewnych powodowała w rodzinie niesnaski. Niektórzy, chcąc zgłębić i uporać się z koszmarnym dziedzictwem przodków, brali udział w specjalnych warsztatach organizowanych w Niemczech. Jak jednak zauważono, są one nadal rzadkością, bo w niemieckich rodzinach jest to ciągle temat tabu.
Książka ukazała sie nakładem Wydawnictwa M.
Szymon Zdziebłowski
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.