Sadza i metan to związki, które utrzymują się w atmosferze stosunkowo krótko. Sadza pozostaje tam kilka tygodni, metan - najwyżej dekadę. Dla porównania, wyrzucony do atmosfery dwutlenek węgla pozostaje tam co najmniej tysiąc lat.
Sadza to drobiny węgla emitowane z rur wydechowych samochodów i z piecyków opalanych drewnem. Metan, główny składnik gazu ziemnego, ulatuje z nieszczelnych rurociągów, kopalni węgla, szybów naftowych. Unosi się też z farm bydła, ryżowych pól i wysypisk śmieci.
Co najmniej dwie prace naukowe, opublikowane od 2010 r. sugerowały, że zmniejszając emisje sadzy i metanu można spowolnić ocieplenie, które wiąże się z aktywnością człowieka. Mówiono, że do roku 2050 może to być nawet pół stopnia Celsjusza mniej. Aby ograniczyć emisję tego rodzaju związków, w 2012 r. Program Środowiskowy Organizacji Narodów Zjednoczonych (UNEP) powołał do życia program Climate and Clean Air Coalition to Reduce Short-Lived Climate Pollutants (CCAC).
Nowa publikacja w PNAS świadczy o tym, że wybiórcza walka z wybranymi emisjami może nie dać oczekiwanych efektów. Aby ocenić konsekwencje mniejszych emisji sadzy i metanu na klimat, Steve Smith z Pacific Northwest National Laboratory wykorzystał model komputerowy Global Change Assessment Model. Model ten pozwala uwzględnić przyszłe, możliwe zmiany związane z rozwojem społeczeństw, gospodarki i technologii (np. zmiany zapotrzebowania na energię czy sposobu wykorzystania ziemi). Model ten "rozróżnia" jednocześnie emisje gazów cieplarnianych i zanieczyszczeń, które wynikają z różnej aktywności ludzi.
Stosując ten model Smith stworzył ponad 1 400 scenariuszy przyszłości, zależnych od emisji różnych związków. Badacz sprawdził, jak może wyglądać przyszłość w świecie wyidealizowanym, w którym do 2035 r. emisje sadzy i metanu znacznie zmaleją dzięki rozwojowi technologii oczyszczania spalin czy wprowadzeniu nowoczesnych pieców, w których zamiast drewna i biomasy pali się gazem ziemnym (lub elektrycznych).
Takie ograniczenie emisji sadzy i metanu jest teoretycznie możliwe. Jednak - zdaniem autorów publikacji - do połowy XXI w. pozwoliłoby ono zmniejszyć wzrost temperatur zaledwie o 0,16 st. C. To o wiele mniej, niż wskazywana dotychczas redukcja o pół stopnia Celsjusza.
Zdaniem Smitha zamiast ograniczać emisje wybranych związków (metanu i sadzy), lepiej jest walczyć z nimi kompleksowo, nie pomijając np. dwutlenku węgla i tlenku azotu. Takie działanie pozwoliłoby obniżyć średnie temperatury na Ziemi w 2050 r. o 0,27 st. C. To więcej, niż w sytuacji, w której kontroluje się jedynie sadzę i metan.
Skupianie się na emisjach sadzy i metanie ma sens wyłącznie z punktu widzenia naszego zdrowia - dodaje Smith. (PAP)
zan/ krf/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.