
<strong>W ciągu ostatnich 30 lat zachorowalność na kleszczowe zapalenie mózgu (KZM) zwiększyła się w Europie o 400 proc. Także w Polsce regionalne stacje epidemiologiczne odnotowują coraz większą liczbę przypadków tej choroby - około 300-330 rocznie. Przy czym, zdaniem ekspertów, dane te mogą być zaniżone</strong>. Jednak nawet te liczby są niepokojące - uważają specjaliści - bo w ponad 30 proc. przypadków KZM kończy się długotrwałymi niedowładami, porażeniami i zmianami neurologicznymi, a u kilku procent pacjentów prowadzi nawet do śmierci.
Specjaliści z Ministerstwa Zdrowia oraz Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny (NIZP-PZH) od kilku lat podejmują działania, które mają uświadomić społeczeństwu zagrożenia płynącego z zakażenia wirusem kleszczowego zapalenia mózgu oraz spopularyzować szczepienia ochronne.
Epidemiolodzy starają się też określić, które rejony kraju są szczególnie obfite w roznoszące wirusa kleszcze (tzw. tereny endemiczne). "Stwierdzenie, czy na danym terenie istnieje ryzyko zachorowania na kleszczowe zapalenie mózgu jest bardzo ważne dla zaplanowania odpowiedniej profilaktyki tej choroby z myślą o mieszkańcach terenów endemicznych oraz turystach je odwiedzających" - podkreśla dr Paweł Stefanoff z Zakładu Epidemiologii NIZP-PZH.
Jak dodaje, według oficjalnych danych epidemiologicznych zdecydowana większość przypadków KZM w Polsce występuje w kilkunastu powiatach, głównie na terenie dwóch województw: podlaskiego i warmińsko-mazurskiego. Jednak już wstępne wyniki badań Zakładu Epidemiologii wskazują na znacznie szersze występowanie ryzyka zachorowania także w innych regionach kraju. Rozbieżności te mogą wynikać z tego, że choć lekarze pierwszego kontaktu mają obowiązek zgłaszania wszystkich przypadków choroby, często nie dopełniają tej powinności.
Dlatego w 2008 r. eksperci NIZP-PZH rozpoczęli projekt, którego celem jest wyznaczenie dokładnej mapy obszarów endemicznych dla KZM. Swoją uwagę skupili na powiatach o teoretycznie mniejszym stopniu zagrożenia - województwach pomorskim, kujawsko-pomorskim, zachodnio-pomorskim, wielkopolskim, dolnośląskim oraz małopolskim. Wykorzystali w tym celu najpowszechniejszą i jednocześnie najbardziej wiarygodną metodę szacowania terenów endemicznych, polegającą na ręcznym zbieraniu pasożytów i sprawdzaniu, ile z nich nosicielem niebezpiecznych patogenów.
"Kleszcze zbiera się standardową metodą +flagowania+, w dwóch sesjach: wiosennej i jesiennej. Zebrane zwierzęta umieszcza się w probówkach i zamraża. Następnie dzieli się je na pule po 10 osobników i miażdży. Kolejnym etapem jest szukanie w ciałach kleszczy materiału genetycznego wirusa" - opowiada naukowiec.
Jak dodaje, testy laboratoryjne pozwalające na wykrycie obecności kwasu nukleinowego (RNA) wirusa KZM w kleszczach prowadzone są metodą reakcji łańcuchowej polimerazy (PCR). "W badaniu tym najpierw wyodrębnia się z ciał kleszczy obecny w nich kwas rybonukleinowy, który może należeć do kleszcza, ale też innych organizmów, takich jak bakterie lub komórki z krwi zwierząt, na których pasożyt żerował. Kolejnym etapem jest stwierdzenie, czy w całej tej masie genów znajdują się te należące do interesującego nas wirusa. Udaje się to osiągnąć dzięki tzw. +starterom+ genetycznym, zawierającym fragment kodu genetycznego, który jest unikalny dla wirusa. Za pomocą tych starterów odczytuje się wszystkie geny znajdujące się w wyodrębnionym z kleszczy RNA. Jeżeli test da wynik pozytywny, oznacza to obecność wirusa w przynajmniej jednym z 10 kleszczy w puli" - tłumaczy dr Stefanoff.
Dzięki takiej metodzie ustalono dotychczas, że np. w powiecie Starogard Gdański rozpowszechnienie zakażenia wynosi 12,2 proc.
"Aby ocena rozpowszechnienia była wiarygodna, konieczne jest zebranie jak największej liczby kleszczy w danym powiecie. Na podstawie wstępnych oszacowań uznaliśmy, że w każdym powiecie powinno być zebranych min. 500 osobników, min. 100 z każdego stanowiska. Stanowiska, będące konkretnym miejscem odłowu kleszczy powinny zaś reprezentować różne rodzaje roślinności w powiecie" - mówi epidemiolog z NIZP-PZH.
Stefanoff podkreśla, że omawiany projekt dał już kilka niezwykle interesujących wyników. Badania wykazały bowiem taką samą liczbę zachorowań na terenach endemicznych, jak i tych, które uważano dotąd za nieendemiczne. Wstępne testy potwierdzono innymi metodami, np. badaniem odsetka zakażonych KZM kóz, powszechnych nosicieli tego wirusa. Okazało się, że w obu przypadkach odsetek zarażonych zwierząt wynosił 1-8 proc.
Zdaniem naukowca konieczne są dalsze badania, które ostatecznie wyjaśnią, czy w Polsce istnieje podział na obszary szczególnie narażone na epidemię KZM, czy też ryzyko wszędzie jest jednakowe. Aby to ustalić, Zakład Epidemiologii NIZP-PZH planuje kontynuować zbiory kleszczy w kolejnych latach.
PAP - Nauka w Polsce, Katarzyna Czechowicz
agt/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.