Nie jest typowym dziennikarzem czy popularyzatorem. Zajmuję się komunikacją naukową - mówi o sobie Łukasz Badowski, który jest tegorocznym finalistą konkursu Popularyzator Nauki. Podkreśla, że stara się być jak najbardziej niezależny w swoich działaniach.
Łukasz Badowski jest finalistą - w kategorii Media - XIII edycji konkursu Popularyzator Nauki, organizowanego przez serwis PAP - Nauka w Polsce oraz Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Zajmuje się popularyzacją różnych dziedzin nauki - zwłaszcza badań i działań łączących dziedziny humanistyczne i przyrodnicze. Jego teksty można znaleźć w prasie popularnej, w telewizji udziela się jako ekspert, ale obecnie chyba najbardziej znany jest jako prowadzący program "Z innej planety" na antenie Radia RDC. Prowadzi też wykłady i pokazy w ramach festiwali nauki; aktywny jest również na polu edukacji.
"Nie jestem po prostu popularyzatorem. Nie jestem sensu stricto dziennikarzem. Nie jestem też naukowcem - nie prowadzę badań i nie popularyzuję własnych osiągnięć. Zajmuję się komunikacją naukową - dwustronną, opartą o wartości takie, jak interes społeczny, narodowy" - podkreśla Badowski, który kilka lat temu obronił doktorat z dziedziny fizyki statystycznej. Na tym jednak jego przygoda z pracą naukową się zakończyła. Komunikację naukową definiuje jako nurt komunikacji społecznej poświęcony kontaktom między "klasą społeczną ludzi nauki", a społeczeństwem jako całością.
"Dzięki temu, że zajmowałem się nauką zawodowo na pewno całkiem nieźle znam się na praktyce badawczej. To mi często pozwala widzieć przez rozmaite PR-owe czy reklamowe +ściemy+. Zdaję sobie sprawę z mechanizmów społecznych, ekonomicznych i politycznych, które rządzą nauką" - powiedział.
"Na pewno z jednej strony ułatwia mi to rozmowę, bo mogę pomóc naukowcom wyrażać ich idee ludzkim językiem, z drugiej jednak strony zdarza mi się zmarszczyć brew w trakcie czytania wynurzeń rozmaitych badaczy" - dodaje.
Czasem przedstawicielom nauki zadaje niewygodne pytania. "Owszem, staram się, żeby w trakcie moich wywiadów rozmówcy czuli się dobrze, ale wielu z nich przyznaje – czy to w czasie rozmowy, czy już po niej – że stawiam ich poza strefą komfortu" - mówi.
Zaznaczył, że bardzo dba o to, żeby nie być postrzeganym, jako wykonawca interesu korporacyjnego, w tym akademickiego. "Nie lansuję się, nie należę do elity. Na wykładach czy bankietach zawsze siadam z tyłu i obserwuję ludzi…" - opowiada.
W statusie niezależności pomaga mu - w jego ocenie - fakt, że w Warszawie jest "człowiekiem znikąd", bo do stolicy przeprowadził się kilka lat temu z Poznania.
"Ostatecznie dziennikarz pełni w społeczeństwie rolę psa łańcuchowego, który ma szczekać, kiedy zbliża się złodziej. Czasem tym złodziejem jest pseudonaukowiec, a czasem profesor doktor habilitowany" - uważa.
W swoich programach czy tekstach stara się wykraczać poza prozaiczne stwierdzenia w rodzaju "czarne dziury są fajne". Nie ma dla niego trudnych tematów. Często porusza tematy na pierwszy rzut oka niemedialne - zamiast gadżetomanii pisze o nowoczesnej matematyce, zamiast fizyki czarnych dziur - opisuje fizykę ciała stałego.
Bardzo ceni sobie pracę w radiu. "Rozmowa przy mikrofonie potrafi całkowicie wyeliminować wizualne pozory i skupić się na głosie oraz treści wypowiedzi. Jest moim zdaniem znacznie +prawdziwszym+ medium, niż różne inne" - zaznaczył.
"Żadne medium - ani radio komercyjne, ani telewizja czy medium internetowe, nie pozwoliłoby mi na nieskrępowaną rozmowę bez przerywania reklamami lub dżinglami" - uważa. Dodaje też, że radio otacza aura intymności.
Duże znaczenie ma dla niego również książka. "Ale to też nie może być sztywna koturnowa propaganda idei nauki. To musi być tekst żywy, zbliżony raczej do potocznej wypowiedzi. Chciałbym w przyszłości opublikować piękne książki – dobrze wydane, pełne zajmujących ilustracji" - dodał.
Zapytany o ocenę obecnych form popularyzacji nauki lub komunikacji naukowej odparł: "Uważam, że miarą wartości komunikacji naukowej jest jej skuteczność. Im więcej celebryckich akcji na rzecz ewolucjonizmu w USA, tym więcej w USA kreacjonistów. Im mocniej grzmią armaty wytaczane przeciwko antyszczepionkowcom, tym więcej ludzi… nie chce szczepić swoich dzieci. W biznesie takie strategie już dawno zostałyby zweryfikowane…" - mówi przewrotnie. Uważa zatem, że w obecnej sytuacji społecznej, politycznej i ekonomicznej, taka jednostronna jednokierunkowa propagandowa popularyzacja nauki może przysporzyć naukowcom więcej problemów niż korzyści. Dlaczego tak się dzieje?
"Często ludzie komunikujący naukę do szerokich rzesz społeczeństwa zapominają o kontekstach socjologicznych. Skupiają się na transferze wiedzy uznając, że wszyscy ich słuchacze pochodzą z tej samej sieci społecznej, mają takie same doświadczenia życiowe, otaczają się takimi samymi technologiami" - dodaje.
"Po kilku już latach robienia wywiadów z naukowcami i badaczami mogę powiedzieć tyle, że najciekawsze zawsze jest to, co się dzieje pomiędzy. Pomiędzy światami, pomiędzy dyscyplinami, pomiędzy ludźmi. Chciałbym być pomiędzy, zwłaszcza wtedy, gdy wydarzy się tam coś ciekawego" - podsumował.
PAP - Nauka w Polsce
autor: Szymon Zdziebłowski
szz/ agt/
Galeria (1 zdjęcie)
-
1/1Łukasz Badowski rozpoczął swoją przygodę z popularyzacją bardzo wcześnie...Fot. archiwum prywatne Ł. Badowskiego.
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.