
<p>"Wyrok śmierci poprzedzonej cierpieniem" – tak mówili lekarze o stwardnieniu bocznym zanikowym (SLA), najczęstszym schorzeniu paralitycznym dotykającym osoby dorosłe. <strong>Genetyką SLA oraz terapią eksperymentalną tej choroby zajął się polsko-niemiecki zespół lekarzy i neurobiologów.</strong> Stwardnienie boczne zanikowe (łac. łac. sclerosis lateralis amyotrophica) jest rzadkim schorzeniem - atakuje rocznie 4-5 na 100 tysięcyosób, zwykle w 5-6 dekadzie życia. W samej Polsce rozpoznaje się ją u 2-3 tys. osób rocznie. Jest przyczyną co osiemsetnego zgonu..</p>
Stwardnienie boczne zanikoweznane jest od dawna. Już w 1869 roku francuski lekarz, Jean Martin Charcot, opisał charakterystyczną dla SLA postępującą dysfunkcją neuronów ruchowych, czyli tych, które unerwiają mięśnie i sprawiają, że możemy się ruszać.
NIE MA SPOŁECZNYCH NACISKÓW NA BADANIA
Stwardnienie boczne zanikowe prowadzi do paraliżu, zarówno mięśni kończyn, jak i tych odpowiedzialnych za najbardziej podstawowe funkcje życiowe - jedzenie (mięśnie gardła) i oddychanie (przepona, mięśnie międzyżebrowe). Zgon następuje najczęściej wskutek uduszenia, 2-3 lata od momentu rozpoznania choroby. Jedyne dostępne (bardzo drogie) leki wydłużają okres przeżycia chorych średnio o 3 miesiące.
"Schorzenie jest śmiertelne i nieuleczalne. Tym, którzy już chorują, zaproponować możemy jedynie łagodzenie objawów. Osoby, które zachorują na SLA w przyszłości mają jednak szanse na wyleczenie, ale pod warunkiem, że do tego czasu uda się chorobę zrozumieć i opracować skuteczną terapię. A nie jest to takie proste"– przyznaje prof. Hubert Kwieciński, kierownik Kliniki Neurologii Akademii Medycznej w Warszawie, koordynator polsko-niemieckich badań pt. Genetyka molekularna i terapia eksperymentalna chorób neurodegeneracyjnych: stwardnienia bocznego zanikowego (SLA), zaniku wieloukładowego (MSA) i postępującego porażenia nadjądrowego (PSP)”.
"SLA można okreslić jako typową +chorobę sierocą+. Jest na tyle rzadka i tak szybko prowadzi do tragicznego końca, że nie ma szans, by powstało silne lobby dbające o postęp w badaniach nad tym schorzeniem. Pewien postęp oczywiście jest, ale stanowczo zbyt powolny" - uważa specjalista.
CHOROBA BEZ PRZYCZYNY?
Skąd się bierze SLA? Nie wiadomo. Na podstawie badań epidemiologicznych (obserwacji rodzin) przyjmuje się, że ok. 10 proc. przypadków choroby może mieć charakter dziedziczny. Poza nielicznymi wyjątkami nie wiadomo jednak, w jakich genach ukryta jest tragedia.
"U kilku procent chorych wykryto mutację w genie dla dysmutazy nadtlenkowej. Jest to enzym odpowiedzialny za rozkład nadmiaru reaktywnych form tlenu, tzw. wolnych rodników. Zmutowane białko +zabija+ komórkę, w której się znajduje" – wyjaśnia neurolog.
"Poszukujemy innych markerów genetycznych związanych z SLA. Mamy nadzieję, że znając kolejne mutacje zrozumiemy jej ogólny mechanizm, choć pewnie nie wyjaśnimy przyczyn wszystkich przypadków choroby" – dodaje.
W tej chwili na „liście podejrzanych” znajdują się geny odpowiedzialne za detoksyfikację komórek (np. dysmutaza nadtlenkowa), usuwanie zbędnych białek z komórki i ich odkładanie się w tkankach w postaci toksycznych złogów oraz transport wewnątrzkomórkowy. Neuron może mieć nawet 1 metr długości, a sprawny transport wewnątrzkomórkowy to podstawa jego funkcjonowania.
Rozważany jest także udział czynników zapalnych, infekcyjnych, a także innych środowiskowych (tytoń, pestycydy) w etiologii choroby.
"Wszystko wskazuje na to, że przyczyn choroby, a w związku z tym i mechanizmów degeneracji neuronów, może być bardzo dużo. Poznanie i uporanie się z choćby jednym z nich byłoby wielkim sukcesem. We współpracy z zespołem prof. Alberta Ludolpha z Kliniki Neurologii Uniwersytetu w Ulmie. badaliśmy, jaki związek ze stwardnieniem mają aberracje genetyczne dwóch białek związanych z transportem wewnątrzkomórkowym (tau oraz dynaktyna)" – mówi prof. Kwieciński.
W przypadku pierwszego z białek, którego mutacja podejrzewana była o związek ze schorzeniem, nie zaobserwowano pozytywnych korelacji. Nie oznacza to jednak, że ich nie ma. Być może bowiem polscy, niemieccy, a nawet australijscy chorzy, których DNA analizowano, cierpieli akurat na stwardnienie wywołane inną mutacją. W przypadku dynaktyny potwierdzono, iż niektóre z jej mutacji u osób chorych występują częściej niż u zdrowych.
"Oczywiście nie oznacza to, że odkryliśmy przyczynę choroby. Częstsze występowanie mutacji może być przypadkiem, a nawet jeśli przypadkiem nie jest, nie musi mieć związku przyczynowo-skutkowego z rozwojem schorzenia" – podkreśla specjalista.
BADANIA DAJĄCE NADZIEJĘ
Poszukiwanie przyczyn choroby to nie jedyne zainteresowanie polsko-niemieckiego konsorcjum badawczego. Naukowcy z Ulmu prowadzą badania nad tzw. mezenchymalnymi komórkami macierzystymi, różnicującymi się w komórki nerwowe. Prof. Kwieciński nawiązał współpracę z prof. Krystyną Domańską-Janik z Instytutu Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej PAN w Warszawie. Jej zespół od lat bada podobne komórki macierzyste, ale pozyskiwane z ludzkiej krwi pępowinowej.
"Zaproponowałem, by porównać potencjał terapeutyczny obu rodzajów komórek w ewentualnej terapii stwardnienia bocznego zanikowego. Postanowiliśmy podać je zwierzętom, u których wywołano laboratoryjny odpowiednik SLA" – opowiada neurolog.
Podanie komórek nie jest sprawą łatwą. W przypadku SLA, degeneracji ulegają neurony we wszystkich odcinkach rdzenia kręgowego oraz w niektórych strukturach mózgu. Chcąc zastąpić je komórkami macierzystymi, terapeutyk podać należy prawie wszędzie.
"W Korei i Chinach, gdzie trwają intensywne badania nad wykorzystaniem komórek macierzystych do regeneracji uszkodzonych struktur centralnego układu nerwowego, zawiesinę komórek wstrzykiwano w chore miejsce. W przypadku SLA taki scenariusz nie wchodzi w grę, ponieważ trzeba byłoby ostrzykiwać niemal wszystkie struktury" – zauważa prof. Kwieciński.
Komórki podawano więc do tzw. zbiornika wielkiego mózgu, skąd wraz z płynem mózgowo-rdzeniowym migrowały po całym centralnym układzie nerwowym. Efekt, zdaniem neurologa, był bardzo dobry. Po 24 godzinach komórki były praktycznie wszędzie.
"Wydaje się, że właśnie ta metoda podawania komórek jest w przypadku SLA najwłaściwszą. Metoda to jednak nie wszystko. Pozostaje pytanie, czy komórki te przekształcą się w neurony i czy zastąpią te zniszczone chorobą. W kwestii tej rodzi się wiele wątpliwości; moim zdaniem zastępowanie neuronów jest mało realne. Bardziej prawdopodobne wydaje się to, że chorym tuż po rozpoznaniu choroby będzie się podawać takie komórki, aby zapobiec dalszemu rozwojowi schorzenia. Oczywiście wymaga to jeszcze wielu, wielu lat pracy" – przyznaje prof. Hubert Kwieciński.
PAP - Nauka w Polsce. Michał Henzler
reo
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.