Niewiele książek w PRL-u wydawanych było w atmosferze takiego skandalu, jak "Sztuka kochania" Michaliny Wisłockiej. Jednych oburzała, innych fascynowała. Po raz pierwszy Polacy dowiedzieli się, że o seksie można mówić wprost. Wisłocka przełamała tabu. Wyszła poza siermiężną polską obyczajowość erotyczną - podkreślają seksuolodzy.
"To był bestseller absolutny. O tej książce mówili wszyscy. Jedni ze zgrozą, inni z aprobatą" - mówi prof. Andrzej Jaczewski, jeden z prekursorów polskiej seksuologii, autor przedmowy do pierwszego wydania "Sztuki kochania" i wieloletni przyjaciel zmarłej 5 lutego Michaliny Wisłockiej.
"Zasługą +Sztuki kochania+ było zmniejszenie się pruderii w podejściu do seksu" - ocenia prof. Zbigniew Lew-Starowicz, który jako jeden z nielicznych polskich seksuologów od początku popierał starania o wydanie tej książki.
NEGATYWNE RECENZJE I BURZA PRZED WYDANIEM
"Sztuka kochania" powstała już pod koniec lat 60. Zanim jednak w końcu się ukazała, za zachętą Ernesta Skalskiego, zanim w 1977 roku książką - już spisaną na straty - zainteresował się ówczesny redaktor naczelny wydawnictwa "Iskry" dr Łukasz Szymański, już burzliwie nad nią dyskutowano.
Kiedy Wisłocka starała się o druk, pojawiło się w Polsce 11 recenzji tej książki, autorstwa polskich naukowców, głównie ginekologów. Wśród tych jedenastu aż dziewięć było negatywnych - wspomina prof. Jaczewski.
"Byłem autorem jednej z dwóch pozytywnych. Zadzwonił do mnie wówczas jeden z profesorów +przeciwnej opcji+. Radził, bym wycofał swoją recenzję, bo się kompromituję" - wspomina Jaczewski.
Profesorowie przeciwni książce Wisłockiej zarzucali jej "zbyt małą naukowość i zbyt dużą zmysłowość" – wspomina wydawca Łukasz Szymański – "Ich opinie powtarzali przeciwnicy Wisłockiej w Komitecie Centralnym PZPR".
"WIECIE, ROZUMIECIE", CZYLI JAK SIĘ BADAŁO SPRAWĘ
W KC PZPR "Sztuka kochania" przeleżała prawie 10 lat. "Była walka o tę książkę i trwało to latami" - - opowiada Jaczewski.
Większość decydentów z KC była oficjalnie stanowczo przeciwna publikacji, uznając "Sztukę" za pornografię i "świerszczyk". Generalnie jednak w Komitecie książka stała się prawdziwym hitem. "Czytali tam ją pod ławką" - mówi Jaczewski.
Sama Wisłocka w jednym z ostatnich wywiadów, udzielonym we wrześniu ubiegłego roku "Gazecie Wyborczej", wspomina: "Moje pacjentki, które tam (w KC - PAP) pracowały, śmiały się: +Żeby pani doktor wiedziała, jak KC czyta pani książkę. Podzielona na strony krąży po całym gmachu, od góry do dołu studiują+".
Łukasz Szymański pamięta, że już po wydaniu książki miał z KC telefony w stylu: "Wiecie, rozumiecie... Przyślijcie nam ze dwa egzemplarze, bo chcemy zbadać sprawę".
Podobno o wydaniu zgody KC PZPR na dopuszczenie do publikacji przesądziło w dużej mierze stanowisko żony sekretarza KC ds. propagandy, Jerzego Łukaszewicza. "Poradziłem Łukaszewiczowi, że jeśli ma wątpliwości, niech da książkę do przeczytania swojej żonie. Potem dowiedziałem się, że Łukaszewiczowa wydała o książce bardzo pozytywną opinię" - mówi Szymański.
PERYPETIE WYDAWCY
"Zgodę na wydanie książki w +Iskrach+ uzyskałem po wielu perypetiach" - wspomina Szymański.
Jak zaznacza, wydano ją pod trzema warunkami: po pierwsze w książce miały być brzydkie ilustracje kochających się par - żeby nie zachęcały (stąd niezbyt estetyczne biało-czarne schematy). Po drugie - na okładce miała być para małżeńska w strojach ślubnych - żeby nie lansować seksu pozamałżeńskiego. Po trzecie - w stopce nakład książki określony miał zostać na 10 tysięcy, choć realny nakład wynosił 100 tysięcy.
"KC obawiała się reakcji Kościoła - tłumaczy Szymański. - W rozmowach ze mną w Wydziale Kultury KC, oprócz zarzutów, że promuję książkę, która niepotrzebnie odciągnie uwagę mas pracujących od spraw istotnych, pojawiał się nieustannie jeden wątek: że wywołam wojnę z Kościołem".
Reakcji Kościoła KC nie potrafiło jednak dokładnie przewidzieć. W roku 1978, czyli w roku wydania książki, na zawierającej porady przedmałżeńskie tablicy ogłoszeniowej w kościele św. Anny w Warszawie Szymański zauważył cytat z Wisłockiej. "Odetchnąłem z ulgą - wojny nie będzie" - opowiada.
CIEPŁE BUŁECZKI, CZYLI KSIĄŻKA PIERWSZEJ POTRZEBY
Książka zrobiła w Polsce furorę. Informacja o liczącym tylko 10 tys. egzemplarzy nakładzie zrobiła swoje. "Sztuka" natychmiast trafiła pod lady. Książki szły jak ciepłe bułeczki. W księgarniach nie trzeba ich było nawet wystawiać na półki. Sprzedawano bezpośrednio z kartonów, w błyskawicznym tempie. Robiono pirackie kopie książki i sprzedawano je na bazarach.
"Kiedy wystartowaliśmy ze +Sztuką kochania+ na Dniach Książki i Prasy pod Pałacem Kultury i Nauki, została natychmiast przez ludzi rozdrapana, razem z wybrakowanymi arkuszami drukarskimi, w które zapakowano paczki z książkami" - opowiada Szymański.
"Byłem nieustannie nagabywany o tę książkę" - wspomina. - "Przypomnieli sobie o mnie znajomi ze szkoły podstawowej i średniej. Warto było mieć ze mną kontakt, ponieważ miałem dostęp do +Sztuki kochania+".
SIERMIĘŻNE OBOWIĄZKI, CZYLI SOCJALISTYCZNE STOSUNKI
Szymański ocenia ukazanie się tej książki jako "wyjście poza naszą siermiężną, niezbyt wyrafinowaną obyczajowość erotyczną".
Seksuolodzy tłumaczą, że Wisłocka przełamała "Sztuką kochania" polskie tabu i stąd popularność tej książki. Według Lwa-Starowicza, "Sztuka kochania" stała się w Polsce symbolem nowego podejścia do seksu, bardziej otwartego, bezpruderyjnego.
Aż do lat 70. Polacy znali tylko "Małżeństwo doskonałe" Teodora Van de Velde z 1926 roku oraz "Małżeństwo niemal doskonałe" Mikołaja Kozakiewicza z 1973 r. (na którego okładce ubrana w szczelny strój wieczorowy para składa sobie subtelny pocałunek).
"Wszystko, co było związane z seksem, traktowano w Polsce jak pornografię" - mówi Jaczewski. O seksie Polacy nie potrafili rozmawiać. Kobiety uznawały stosunki z mężem za "zło konieczne", mężczyźni nie wiedzieli, jak funkcjonuje ciało kobiety, a wszyscy się wstydzili.
TRZĘŚLI SIĘ, CZERWIENILI I JĄKALI
"Mieliśmy na Nowogrodzkiej w Warszawie poradnię Towarzystwa Rozwoju Rodziny (w której działała m.in. Wisłocka - PAP)" - wspomina Jaczewski. - "Radziliśmy Polakom w sprawach seksu". W poradni pacjenci trzęśli się, czerwienili i jąkali.
"Jedynym dla mnie sposobem na wydobycie czegoś z mężczyzny było powiedzenie mu: +Mów Pan tak, jak po kielichu do kolegów+. To była rozmowa dwóch uliczników" - śmieje się Jaczewski.
Kobiety przychodziły i mówiły: "Mąż się mnie czepia, żyć mi nie daje. Ja jestem zmęczona, mam dzieci, pracę. Jak wychodziłam za mąż, wiedziałam, że będę się musiała zgadzać na współżycie, ale myślałam, że po kilku latach mąż się wyszumi i będzie spokój. A on nic, tylko dalej szaleje".
"Na moje pytanie: Czy to nie sprawia Pani przyjemności?, słyszałem odpowiedź: +Panie, jaka tam przyjemność! Paskudztwo, obrzydlistwo!+. Taka była mentalność" - opowiada Jaczewski.
SEKS, KTÓRY DAJE RADOŚĆ
Z pierwszych w Polsce badań seksualności kobiet, przeprowadzonych pod koniec lat 50. przez Hannę Malewską wynikało, że aż 40 procent polskich mężatek nie wiedziało wówczas, co to jest orgazm. Ani nie znały one tego pojęcia, ani nie odczuwały satysfakcji seksualnej podczas stosunku.
Jak wspomina Wisłocka w wywiadzie dla "GW", w latach 70. słowa "pochwa" i "członek" były słabo znane. W polskiej terminologii seksualnej funkcjonowały raczej "tam", "gniazdko", "psiocha" i "maciek", a na wsiach mężczyznom "rosła macica".
"Sztuka kochania" zmieniła w Polakach bardzo dużo. Pokazała, że o seksie można mówić otwarcie, dała im ogrom wiedzy" - mówi Jaczewski.
"Wisłocka pokazała, że na seks i miłość nie należy patrzeć jak na grzech i obowiązek, ale że może on być źródłem radości – podkreśla Szymański.
PAP - Nauka w Polsce, 9 lutego 2005
Joanna Poros, Urszula Jabłońska
reo
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.