Silny wiatr i zachmurzenie - taką pogodę mieli na Antarktydzie podczas świąt polarnik Marek Kamiński, operator Wojciech Ostrowski oraz niepełnosprawny 16-latek Jasiek Mela, którzy kontynuują marsz na Biegun Południowy.

DO CELU POD WIATR

W pierwszy dzień świąt, w sobotę, polarnikom udało się pokonać 13,4 km, czyli mniej niż zakładali. Szli pod wiatr i skarżyli się na brak widoczności.

Nieco więcej, bo 15,4 km, pokonali w niedzielę, w drugi dzień świąt. Do celu brakuje im ok. 50 km.

\"W nocy cały czas wiało. Rano zastanawialiśmy się czy iść dalej\" - relacjonuje Marek Kamiński. W dzień wiał silny wiatr, a niebo było całkowicie zachmurzone.

W niedzielę podczas marszu polarnicy - przypadkiem - spotkali się z 5-osobową wyprawą, którą prowadziła kobieta, Kanadyjka. Jak się okazało, uczestnicy tej wyprawy szli po śladach Kamińskiego i Meli, co znacznie ułatwiało im zadanie.

Marsz w kierunku bieguna polscy polarnicy rozpoczęli 17 grudnia. Dzień wcześniej dotarli samolotem w miejsce oddalone od Bieguna o około 100 mil (ponad 160 km).

NADROBIĆ OPÓŹNIENIE

Wylot z bazy w Patriot Hills, gdzie wcześniej miała miejsce aklimatyzacja i trening, opóźnił się o prawie tydzień wskutek złych warunków atmosferycznych, w tym wiatru wiejącego z prędkością ok. 120 km/h. To z tego powodu Kamiński i jego partnerzy nie mogą sobie teraz pozwolić na odpoczynek i maszerują całymi dniami, choć zmagają się z temperaturą dochodzącą do minus 30 st. C. oraz wiatrami o prędkości do 200 km/h.

Polarnicy chcieliby zdobyć Biegun Południowy jeszcze przed Sylwestrem. Jeśli uda im się zrealizować swoje zamierzenia, 16-letni Jasiek Mela będzie pierwszym w historii niepełnosprawnym, a jednocześnie najmłodszym człowiekiem, który w jednym roku zdobył dwa bieguny Ziemi.

PAP - Nauka w Polsce, Agata Węgrzynowska

27 grudnia 2004

reo