W leczeniu cukrzycy nastąpiła radykalna zmiana strategii. Nie mówimy już tylko o potrzebie obniżeniu cukru, lecz przede wszystkim o zmniejszeniu ryzyka powikłań, takich jak choroby sercowo-naczyniowe – twierdzi diabetolog z WUM prof. Leszek Czupryniak.
Oczywiście, kontrola poziomu cukru – tłumaczy specjalista - jest środkiem do zapobiegania powikłaniom cukrzycy oraz optymalizacji jakości życia pacjenta, co też wiąże się z powikłaniami. A najważniejsze z nich to zaburzenia widzenia, tzw. stopa cukrzycowa (owrzodzenie i zniszczenie tkanek głębokich), jak również zawał serca i udar mózgu oraz neuropatia obwodowa.
14 listopada obchodzony jest Światowy Dzień Cukrzycy, który w 1991 r. ogłosiła Międzynarodowa Federacja Diabetologiczna (IDF) oraz Świtowa Organizacja Zdrowia (WHO). Z tej okazji prof. Leszek Czupryniak, który jest kierownikiem Kliniki Diabetologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, wyjaśnia, że mamy rewolucyjne zmiany w leczeniu tej choroby.
„Ponad miesiąc temu pod koniec września opublikowano najnowsze wspólne zalecenia leczenia cukrzycy Europejskiego Towarzystwa Badań nad Cukrzycą (EASD) oraz Amerykańskiego Towarzystwa Diabetologicznego (ADA)” – wyjaśnia specjalista.
Polegają one – tłumaczy diabetolog - na wprowadzeniu czterech filarów leczenia cukrzycy typu 2: kontroli glikemii, ale również masy ciała, monitorowania ryzyka czynników sercowo-naczyniowych, takich jak ciśnienie tętnicze krwi, poziom cholesterolu oraz zaprzestaniu palenia tytoniu, jeśli chory tego jeszcze nie zrobił. Czwarty filar terapii cukrzycy to stosowanie leków obniżających glukozę, ale takich, które jednocześnie zapewniają osłonę kardiologiczną i nefrologiczną, czyli sercowo-nerkową.
„To zmiana radykalna, bo nie mówimy tylko o obniżaniu cukru, lecz zmniejszaniu ryzyka sercowo-naczyniowego” – zaznacza kierownik Kliniki Diabetologii i Chorób Wewnętrznych WUM. Dodaje, że stało się to możliwe dzięki wprowadzeniu nowej generacji leków, które w Polsce w znacznej części są już refundowane.
„Ta rewolucja w leczeniu cukrzyca zaczęła się w 2015 r., gdy opublikowano pierwsze z serii badań dotyczące empagliflozyny, jednego z tzw. inhibitorów SGLT-2. Wtedy się okazało, że u pacjentów, którzy z powodu cukrzycy otrzymywali jeszcze i ten lek, o 38 proc. spadło ryzyko zgonu z przyczyn kardiologicznych, i to już od 60 dnia przyjmowania tego preparatu. Było to zaskakujące nawet dla producenta tego leku” – stwierdza.
O czym to świadczy? „Że nie chodzi o tylko poziom cukru we krwi, bo obniżenie jego stężenie nie może dawać takiego efektu już po dwóch miesiącach. Te leki, jak już wiemy, wykazują szersze działanie, wpływają korzystnie na mięsień sercowy, zmniejszając ryzyko niewydolności serca. I od 2 lat te leki są jednymi z podstawowych preparatów w leczeniu tego schorzenia” – tłumaczy prof. Leszek Czupryniak.
Leki nowej generacji nie wywołują hipoglikemii i na dodatek sprzyjają redukcji masy ciała. Pacjenci chudną o kilka kilogramów, a zdarza się, że nawet dużo więcej. Wykazują też mniejsze ryzyko sercowo-naczyniowe (zawału serca i udaru mózgu), mniej są też narażeni na przewlekłą chorobę nerek. „I tym zakresie, nie tylko w cukrzycy, empagliflozyny, jest refundowana” – dodaje.
Specjalista uważa, że flozyny powinny być podawane bez względu na poziom cukru. „Gdy się on nie obniży wystarczająca, wtedy można podać jeszcze inne leki” - zaznacza.
Drugą rewolucję wywołały tzw. analogi GLP-1. Leki te powodują zmniejszenie masy ciała, a schudnąć chcą w zasadzie wszyscy. „Nie znam człowieka, który nie chciałby schudnąć, choćby trochę. To ważne, bo inaczej teraz patrzymy na otyłość. Dawniej sądzono, że jest ona karą za złe prowadzenie się. Jeśli tak, to nie powinniśmy leczyć raka płuca u palaczy papierosów” – zwraca uwagę specjalista.
Wyjaśnia, że analog GLP-1 stymuluje wydzielanie insuliny w odpowiedzi na jedzenie i tylko wtedy, gdy jest to potrzebne, czyli gdy jest zbyt wysokie stężenie cukru. Dzięki temu nie wywołuje on niedocukrzeń. Zwiększa też uczucie sytości i może zahamować zbyt duże łaknienie również u osób z prawidłowym poziomem cukru.
„Mam pacjentów z cukrzycą, którzy schudli nawet 30 kg, czyli tyle, ile się osiąga w chirurgii bariatrycznej (polegającej na zmniejszeniu objętości żołądka - PAP). Dla tych osób to zmiana życia, pracy, większa radość i satysfakcja. Niemal jak zmartwychwstanie” – twierdzi diabetolog.
„Mamy zatem dwie grupy leków obniżające poziom cukru, ale ważniejsze jest to, że chronią one narządy wewnętrzne pacjentów, zapewniają protekcję sercowo-naczyniową i mają korzystny wpływa na nerki” – zapewnia prof. Czupryniak.
Pojawiają się kolejne leki nowej generacji. Jeden z nich to preparat o nazwie tirzepatide pozwalający schudnąć nawet o 26 kg. „Ten lek już zrobi furorę” – dodaje specjalista WUM.
„Podsumowując, mamy odwrócenie myślenia: leczenie nie polega na tym głównie co się dzieje z cukrem we krwi, lecz na podawaniu leków, by zmniejszyć ryzyko powikłań” – podkreśla. Trzeba zatem ocenić jakie pacjent ma choroby towarzyszące.
„Przy wyborze leków priorytetem są te, które chronią narządy, czyli analogi GLP-1 i inhibitory SGLT2. Jednak dzięki refundacji lekarze w naszym kraju leczą zgodnie z aktualną wiedzą medyczną, a pacjenci dostają to co powinni otrzymać” - zaznacza prof. Leszek Czupryniak. (PAP)
Autor: Zbigniew Wojtasiński
zbw/ agt/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.