Indonezyjskie centrum ostrzegło przed tsunami już 13 raz

Alarm po środowym trzęsieniu ziemi to 13 ostrzeżenie wydane przez działające od 2008 r. indonezyjskie centrum ostrzegania. Z wydanych wcześniej 12, pięć się potwierdziło. W 2010 r. fala miała wysokość kilku metrów i spowodowała ofiary śmiertelne.


Decyzję o utworzeniu centrum ostrzegającego przed tsunami na Oceanie Indyjskim władze Indonezji podjęły po katastrofalnym tsunami w 2004 r. Zginęło wtedy ponad 300 tys. osób w Indonezji, na Sri Lance, w Indiach, w Tajlandii oraz w Malezji, Birmie, na Malediwach, Seszelach i w Somalii. Indonezyjska wyspa Sumatra, u której wybrzeży doszło do fatalnego trzęsienia ziemi, ucierpiała najbardziej.

Kilka lat trwało zbieranie funduszy, również z zagranicy. Największą pomoc Indonezja otrzymała od Niemiec, które na budowę sieci wczesnego ostrzegania przekazały 45 mln euro. Wsparcia udzieliły też rządy USA i Japonii oraz USESCO. Ostatecznie centrum zaczęło działać w 2008 r.

Jak informuje centrum, 60 proc. linii brzegowej Indonezji jest narażone na tsunami. Ten wyspiarski kraj położony jest w tzw. pacyficznym pierścieniu ognia, rejonie bardzo aktywnym sejsmicznie. Do niewielkich trzęsień ziemi dochodzi tam dosłownie co chwilę. Rejestruje je 160 sejsmografów, rozmieszczonych na terenie całego kraju.

Według statystyk, na terenie Indonezji dochodzi do 4 tys. wstrząsów rocznie. 100 z nich uważane jest za poważne, to znaczy ma magnitudę 5 lub więcej w skali Richtera albo jest słabsze, ale odczuwalne przez ludzi. Z tych 100 co najmniej jedno ma niszczycielską siłę - burzy domy, niszczy drogi i linie energetyczne, czasem zabija ludzi. Raz na dwa lata trzęsienie ziemi powoduje mniejsze lub większe tsunami.

Centrum wczesnego ostrzegania znajduje się w Dżakarcie. To relatywnie bezpieczne miejsce. W tym rejonie, na wyspie Jawa rzadko dochodzi do poważnych trzęsień ziemi. Do tego miejsca docierają informacje z sejsmografów, rozmieszczonych na terenie całego archipelagu oraz z innych centrów ostrzegawczych, np. z Australii czy Japonii. Dane analizują przede wszystkim komputery, bo liczy się czas. Ostrzeżenie o ewentualnym tsunami musi być wydane pięć minut po zarejestrowaniu trzęsienia ziemi.

Nad całym procesem czuwają specjaliści, którzy weryfikują spostrzeżenia maszyn. Dyżurna obsada liczy siedem osób, które mają dwie minuty na weryfikację alertu, wydanego przez komputery. Biorą pod uwagę siłę wstrząsu i jego lokalizację, czyli czy miał miejsce pod dnem morza i na jakiej głębokości. Jeśli parametry trzęsienia sugerują, że może ono wyzwolić tsunami, centrum zaczyna rozsyłać ostrzeżenia.

Trzy poziomy alertu (w zależności od stopnia ryzyka): żółty (zachowaj czujność), pomarańczowy (ostrzeżenie) oraz czerwony (poważne ostrzeżenie) otrzymują przede wszystkim media, centralne i lokalne władze oraz służby ratownicze i porządkowe. Kanały komunikacyjne to internet, sms-y i cyfrowy nadajnik radiowy. W przyszłości ma powstać system, rozsyłający sms-y z ostrzeżeniem do wszystkich użytkowników komórek na zagrożonych terenach.

Centrum współpracuje też z sąsiadami i w ramach stowarzyszenia krajów Azji Południowo-Wschodniej rozsyła też ostrzeżenia do innych krajów, położonych nad oceanem.

Uzupełnieniem sieci są boje, rozmieszczone na powierzchni morza. Ich zadaniem jest pomiar wysokości fali. Weryfikują one czy tsunami rzeczywiście nadchodzi i jak jest groźne. Co jakiś czas w mediach pojawiają się informacje, że boje giną - są najczęściej przypadkowo niszczone w czasie połowów ryb. Centrum ostrzegawcze przyznaje oficjalnie, że boje często zaplątują się w rybackie sieci. Ostrzeżenia wydawane są jednak na podstawie wskazań sejsmografów. To jedyny możliwy sposób, bo alarm, aby był skuteczny, trzeba ogłosić niemal natychmiast po trzęsieniu ziemi, które potencjalnie może wywołać tsunami. Czekanie na wyniki pomiaru wysokości fali może nie dać zagrożonym ludziom dość czasu na ewakuację. Poza tym, służby ostrzegawcze muszą się liczyć z realiami - współczesne połowy ryb wiążą się z rozciąganiem sieci na dystansie kilkuset metrów. Niemożliwe jest selektywne omijanie boi pomiarowych.

Ponadto system wczesnego ostrzegania dysponuje siecią kamer monitoringu, ustawionych na wybrzeżu. Pozwalają one pracownikom centrum na bieżąco podglądać, co tam się dzieje. Przez większość czasu na monitorach widać tylko malownicze obrazy tropikalnych plaż i spokojnego morza, ale w sytuacji zagrożenia mogą dostarczyć na żywo dokładniejszych informacji o zbliżającej się fali. Ponieważ centrum sprzężone jest z służbami meteorologicznymi, kamery mogą pomóc też szacować zagrożenie, kiedy nadchodzi tajfun lub burza tropikalna.

PAP - Nauka w Polsce

ula/ tot/   

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • 24.04.2025. EPA/ANDRES MARTINEZ CASARES

    Chiny/ Media: powrót tajkonautów ze stacji kosmicznej opóźniony przez pogodę

  • Fot. Adobe Stock

    Palenie, picie i brak ruchu szkodzą już w młodym wieku

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera