Komary nie gryzą

Komary – niewdzięczny acz lekki temat letnich felietonów. Jak go ugryźć? Może, na przekór trendom, z sympatią? Po wstępnych poszukiwaniach, nie udało mi się znaleźć żadnego towarzystwa miłośników komarów. Najbliższe określonym przeze mnie kryteriom wyszukiwania było Towarzystwo Przyjaciół Dzieci w Komarowie. Czyżby więc nawet w dobie powszechnej fascynacji światem wampirów nie dało się polubić tych małych, uciążliwych krwiopijców? – zastanawiałam się, drapiąc kolejne „ukąszenia”, co to przecież ani ukąszeniami nie są, ani dziełem komarów.

ZROZUMIEĆ TO ZAAKCEPTOWAĆ

W Polsce żyje 47 gatunków komarów, z czego większość jest agresywna wobec człowieka, a 9 może, w sprzyjających warunkach rozmnożyć się do liczebności plagowych. Stworzenia te nie mają aparatu gryzącego ani żądła, dlatego fachowo nie powinniśmy mówić o ugryzieniu komara, ale o ukłuciu komarzycy. Samce są nieszkodliwymi miłośnikami kwiatowego nektaru. A i komarzyca nie kłuje z czystej złośliwości. Ona musi zdobyć krew od innego organizmu, by wytworzyć jaja. Bez zdobytej  krwi nie rozmnoży się.
 
„Zaletą” naszych komarzyc jest ich sterylność. Choć tropikalni kuzyni przenoszą malarię, żółtą febrę, dengę, filariozę, wirusowe zapalenie mózgu czy gorączkę doliny Rift, polskie gatunki nie mają współżyjących z nimi mikroorganizmów groźnych dla człowieka. Wpuszczany przez nie enzym, który zapobiega krzepnięciu krwi, wywołuje jedynie reakcję alergiczną, a co za tym idzie swędzenie, zaczerwienienie i lekki obrzęk. Dlatego możemy potraktować ten problem z lekkim przymrużeniem oka, choć po ubiegłorocznej powodzi mieszkańcy dotkniętych nią regionów ciężko doświadczyli skutków masowego wylęgu.

Co roku ruszamy z odsieczą. Miasta rozpylają środki owadobójcze, deszcze je wypłukują, turyści – nie tylko na Mazurach i nad Bałtykiem – narzekają. Nie ustaje w staraniach również sektor nauki. Za odkrycie owadobójczych właściwości związku DDT przyznano nawet Nagrodę Nobla. Niedawno donosiliśmy o odkryciu substancji zapachowych, które zaburzają zdolność komarów do wyczuwania obecności człowieka; w przyszłości będzie je można wykorzystać do opracowania nowych środków odstraszających owady. Innej grupie badaczy udało się opracować genetyczną metodę, która sprawia, że komary umierają po pierwszym kontakcie z krwią. Generalnie jednak walka, jak dotąd, jest przegrana.

Komar żyje od 10 dni do 2 miesięcy. Rozwój larw z jaj następuje na ogół w ciągu 48 godzin od momentu ich złożenia. Poczwarki komarów żyją 2-3 dni. W optymalnej dla rozwoju komarów temperaturze 20 – 25°C cykl rozwojowy komarów trwa około 10 - 14 dni. Owady dojrzałe żyją około 2 – 3 tygodni, ale samica może pobierać krew kilka razy, a w związku z tym składać setki jaj.

ZANIM ZACZNIEMY MÓWIĆ O PLADZE  

Komary to jedne z wielu owadów zapylających rośliny. Są istotnym elementem łańcucha pokarmowego. Jedna jaskółka albo drozd potrafi połknąć tysiące komarów dziennie, podobnie nietoperz – tyle, że robi to nocą. Larwy komarów też bywają pożyteczne. Żyjąc w drobnych zbiornikach wodnych odżywiają się drobnocząsteczkową materią organiczną, w tym bakteriami. Larwami odżywia się wiele innych zwierząt. Jedna ropucha dziennie może ich zjeść 2-3 tysiące. Naturalnymi wrogami larw komarów są drobne ryby, larwy ważek i chruścików.

Co za chruściki? – mogą spytać Ci, którym nazwa ta kojarzy się głównie ze słodkimi faworkami. Otóż owady te, niegdyś zapisywane jako chróściki, regionalnie nazywane są kłódkami, klajdukami albo obszywkami. Naukowe określenie - włoskoskrzydłe – zawdzięczają obecnym na skrzydłach postaci dorosłych licznym włoskom, czym odróżniają się od blisko z nimi spokrewnionych motyli. 11 grudnia obchodzony jest nawet Dzień Chruścika.  

Interesują Was sekrety chruścików?  Z pełną odpowiedzialnością po wiedzę i ogromny zastrzyk dobrego humoru mogę skierować czytelników na bloga dra hab. Stanisława Czachorowskiego, profesora Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego http://www.uwm.edu.pl/czachor/

Kilka lat temu entomolog realizował mały projekt badawczy związany z komarami. Miał znaleźć ochronę przed owadami krwiopijnymi, z zastosowaniem metod przyjaznych środowisku dla luksusowego hotelu SPA położonego na terenie parku krajobrazowego. Od tej pory, jak to określa, stał się "dyżurnym ekspertem" tematyki komarowej, choć – jak przekonuje – woli opowiadać o chruścikach. Jedna z ostatnich notek naukowego bloga prof. Czachorowskiego dotyczy właśnie komentowanej przez media „plagi”.

„Nijakiej plagi nie widzę” – oświadcza obserwator przyrody, który w związku z badaniami terenowymi często bywa w miejscach, gdzie komarów nie brakuje i bywa przez komarzyce kłuty.  Ale medialne doniesienia typowe dla sezonu ogórkowego traktuje co najmniej z dystansem. Obok typowego dla wakacji uszczuplenia asortymentu tematów w informacjach o „pladze komarów” dr hab. Czachorowski widzi też lobbing środowiska farmaceutycznego. Wszak środki na komary i preparaty łagodzące skutki ukłuć rozchodzą się teraz jak ciepłe bułeczki. Jeśli zaś idzie o plagę, to może jest to plaga... ignorancji?

„Odpowiednio się ubieram, mam nawet moskitierę (...), stosuję standardowe środki. A tych kilka-kilkanaście +ugryzień+ żadnego kłopotu nie czyni. Komary są w miejscach wilgotnych, zacienionych. Aktywne są o określonych porach dnia i w określonych stanach pogody. Podobnie z innymi krwiopijcami. Idąc do lasu z komarami, wystarczy zakładać odpowiednie ubranie, z rękawami i nogawkami (...) jesteśmy chyba zbyt wydelikaceni, żyjąc w klimatyzowanych, miejskich pomieszczeniach. Byle drobnostki stają się +problemami+. Nie mamy już większych zmartwień?” – pyta uczony.

Profesor przypomina, jak niebezpieczne bywa drastyczne "tępienie" komarów. Ostrzega, że na miejsce rodzimych gatunków mogłyby przybyć gatunki obce i inwazyjne, np. roznoszące choroby. Autor bloga wymienia oryginalną korzyść wynikającą z koegzystencji z komarzycami. Nasze potyczki z nimi to doskonały pretekst do nawiązywania kontaktów społecznych. „Na prowincji, na ławeczce, temat komarowy dobry tak jak każdy inny. Aby zagadnąć i rozpocząć rozmowę, poznawać ludzi. Słuchać a nie tylko komunikować...” – radzi na blogu "profesorskie gadanie" pod adresem http://czachorowski.blox.pl/html .

CZY MOŻNA PRZECHYTRZYĆ KOMARZYCE?

Między bajki można włożyć stwierdzenia o „słodkiej krwi”. Żadne badania nie potwierdzają, że taka czy inna grupa krwi nie czyni nas bardziej podatnymi na ukłucia. Podobnie arystokratyczne, błękitne zabarwienie. W dostępnych publikacjach entomolodzy tłumaczą, że komarzyce są szczególnie wrażliwe na ruch, kierują się zapachem i rozpoznają organizmy o podwyższonej temperaturze, dlatego częściej gustują w dzieciach, niż w dorosłych. Drogą do sukcesu mógłby więc być spacer po lesie  w towarzystwie milusińskich. Co więcej -  maksymalna prędkość lotu komara wynosi zaledwie trzy kilometry na godzinę. Idąc szybkim marszem, można go więc zgubić. Tylko jak skłonić do tak szybkiej wędrówki naszych małoletnich ochroniarzy?

Obok mleczek, maści, żelów i sprayów, ultradźwiękowych aparatów i świec dymnych,  możemy stosować tradycyjne metody odstraszania komarzyc. Pomocny okazuje się zapach wanilii, eukaliptusa, lawendy, cedru, bazylii i pelargonii. No i czosnku. Ten ostatni, czego dowodzą popularne wśród młodzieży pozycje beletrystyczne, nie odstraszy przypadkowo napotkanego wampira, ale komarzycę owszem, a przy okazji zapewni nam skuteczną barierę dla  niechcianych relacji międzyludzkich.

Miejmy nadzieję, że nikt rozsądny nie potraktuje poważnie zaleceń niektórych „ekspertów” co do spożywania zwiększonych ilości witaminy B6. Witaminy w nadmiarze są szkodliwe. Również ludowe przekonanie, iż „częste mycie skraca życie” w tym przypadku może nas sprowadzić na manowce. Nie bez powodu komarzyce zmierzają ku naszym stopom – gustują w zapachu potu.

A POWAŻNIEJĄC...

Krwiopijcze gatunki odgrywają w ekosystemach istotną rolę. Trudno powiedzieć, czy ryby byłyby w stanie przestawić się na inny pokarm, gdyby komary zostały „wytłuczone”. Podobnie pająki, jaszczurki czy żaby. Jeśli zniknęłyby wraz z komarami, co stało by się z ptakami? A w konsekwencji...

Słuszność projektów badawczych zmierzających do wyeliminowania ciężkich chorób roznoszonych przez komary nie podlega dyskusji. Jednak może warto zostawić w spokoju gatunki nieszkodliwe, choć uciążliwe?  Warto promować prace nad pozytywnym ukierunkowaniem komarzych „wad”. Pisaliśmy na przykład, że japońskim naukowcom tak udało się zmodyfikować pewnego komara (jak sądzę komarzycę), że w jego ślinie pojawiła się substancja, która stanowi szczepionkę przeciwko chorobie. Każde ukłucie powodować będzie przedostanie się preparatu do krwiobiegu. Latająca strzykawka? Słuszny kierunek.

Karolina Olszewska

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Adobe Stock

    Nie lekceważmy popularyzacji

  • Deska Galtona ilustruje sposób powstawania w naturze rozkładu normalnego pod wpływem drobnych losowych odchyleń fot: Matemateca (IME/USP) via Wikipedia

    Kwestia smaku w matematyce. Co wyróżnia piękne dowody i twierdzenia?

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera