Prof. Starkel: Pospolite ruszenie na rzecz pomiarów meteorologicznych

<strong>O upowszechnienie pomiarów meteorologicznych w publicznych instytucjach wszystkich gmin Polski zaapelował w rozmowie z PAP prof. dr hab. Leszek Starkel z Zakładu Geomorfologii i Hydrologii Gór i Wyżyn Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN.</strong> Dramatyczne w skutkach powodzie to tylko niektóre z wyzwań, przed jakimi stoją hydrolodzy. Polskich specjalistów w tej dziedzinie nauki mogą wspierać - poprzez prowadzenie prostych obserwacji - społeczności lokalne, w tym nauczyciele i uczniowie w szkołach.

NA PUNKTACH POMIAROWYCH OSZCZĘDZALIŚMY OD WIELU LAT

"Sprawa, której nam bardzo brakuje, poza metodami, to rejestracja przestrzenna i czasowa zjawisk. Liczba punktów, stacji meteorologicznych, opadowych, jest absolutnie za mała" - uważa prof. Starkel.

Z jego wizyt na terenach dotkniętych powodziami i skutkami ruchów osuwiskowych wynika, że mieszkańcy i władze zniszczonych gmin nie dysponują pogłębionymi informacjami na temat opadów.

"Byłem w gminie Łapanów na południe od Bochni. Na Pogórzu Karpackim w tym roku w około 400 miejscach zostały zarejestrowane ruchy osuwiskowe. Jednocześnie nie ma żadnej stacji, która by mierzyła opad. Ludzie nie wiedzą, z czym to jest związane, wiedzą tylko, że lało, ale ile spadło - nie wiadomo" - stwierdził profesor.

Tymczasem, jak wyjaśnił, opad jest niezmiernie zróżnicowany przestrzennie. Widać to szczególnie w czasie lokalnych burz, które są nieuchwytne. Nowoczesne metody pozwalają przy pomocy radaru uchwycić komórki burzowe. Wiadomo wtedy, że tworzy się chmura wypiętrzająca. Nie sposób jednak precyzyjnie oszacować, ile wody spadnie na dany obszar, trudno więc prognozować, z jakim zagrożeniem mamy do czynienia.

"Na przykład ta katastrofa w Bogatyni. Ja nie wierzę, że tam spadło 100 mm, jak zanotował punkt opadowy. W górach musiało spaść dwa razy tyle wody, żeby powstała taka fala opadowa. Punktów pomiarowych nie ma, oszczędzaliśmy na tym od wielu lat, zastępowaliśmy to metodami m.in. matematycznymi. A obserwacja zjawisk w terenie niestety została częściowo zaniechana" - ubolewa uczony.

NIE POTRAFIMY WYJAŚNIĆ MECHANIZMÓW, JEŻELI NIE ZNAMY OPADU

Prof. Starkel reprezentuje nurt badań terenowych. Wspomina, że najlepszymi materiałami badawczymi dysponował podczas prac z kolegami z IMGW w okolicach Soliny. Zbiornik ten wyposażony jest w gęstą sieć punktów pomiarowych.

"Była taka ulewa przed paroma laty koło Baligrodu. Na szczęście tam są samopisy i można było określić w ciągu 10 minut, ile spadło deszczu. To wyjaśniało, że jak szybko padał deszcz, to następował gwałtowny spływ i wezbranie. A znowu - jak ten sam opad spadał powoli w ciągu całego dnia, to nie mieliśmy wezbrania, tylko infiltrację głęboką, w wyniku której tworzą się osuwiska. To różne procesy. Dlatego nie potrafimy wyjaśnić mechanizmów, jeżeli nie znamy samego opadu" - mówi naukowiec. Uczony zdobywał doświadczenia w wielu miejscach. Trafił na wielkie ulewy w Himalajach w prowincji Darjeeling, skąd pochodzi słynna herbata. W ubiegłym roku już 20. raz lądował w Indiach.

"Tam otrzymałem wspaniałe materiały, jeśli chodzi o opady, bo każda plantacja herbaty mierzy opad. Co 2-4 km mamy punkt opadowy. To pozwala wyjaśnić, dlaczego w jednym miejscu tworzą się osuwiska, a w innym nie, dlaczego tu jest duża fala powodziowa duża, a tam nie. Dla nich to jest ważne, bo zbiory herbaty zależą od wysokości opadów. Zrobiłem wspaniałe mapy opadów dla tego rejonu" - wspomina prof. Starkel.

Dodaje, że w Polsce są tylko poszczególne punkty, między którymi się interpoluje, czyli wyciąga średnią. A opady są tak zróżnicowane, że często po dwóch stronach ulicy sytuacja jest całkiem różna.

ALERT I MOBILIZACJA CAŁEGO SPOŁECZEŃSTWA

"Trzeba zwiększyć liczbę samopisów - uważa naukowiec. - W dobrych czasach za Franciszka Józefa w Austrii sieć pomiarowa była prowadzona przez nauczycieli, kierowników szkół na wsi i proboszczów. Dzięki temu obserwacje prowadzono w wielu punktach. Myślę, że nauczyciel geografii w każdej szkole mógłby w wyznaczonym baniaku mierzyć z uczniami opad. To nie jest duży wydatek, już za kilkaset złotych można zrobić punkt pomiarowy, a dzieci z klas szkolnych będą miały przyjemność raz czy dwa razy dziennie obsługiwać i mierzyć, ile deszczu spadło. Byłaby to nauka praktyczna geografii czy biologii."

Takie pospolite ruszenie, zdaniem badacza, jest niezbędne po tym, co się działo w tym roku. Według niego, hydrolodzy i meteorolodzy powinni ogłosić alert i zmobilizować społeczeństwo do wspólnych działań na rzecz zminimalizowania skutków powodzi poprzez przewidywanie ich wystąpienia.

"Obecne zmiany klimatyczne prowadzą do tego, że mamy na zmianę te olbrzymie kontrasty. Powodzie i susze. W tym roku upały i pożary dotknęły Rosję, ale możemy się spodziewać, że w przyszłym roku zawitają do nas, to jest niewykluczone" - ostrzegł rozmówca PAP.

Jego zdaniem, przygotowanie się na taką ewentualność jest bardzo trudne. Wymaga to kształtowania świadomości rolników, którzy powinni przygotowywać rezerwuary wody, na przykład z okresu powodzi lub zbiorniki okresowe - na wypadek suszy. W obszarach półsuchych, na przykład w Grecji czy w Izraelu, takie praktyki są znane. Równocześnie rolnictwo powinno być bardziej elastyczne. Jeżeli okaże się, że w czasie suszy zbiory upadną, rolnik mógłby wówczas przestawić się i jeszcze zasiać coś, co można na jesieni zebrać. Tradycyjne uprawy, jak żyto, pszenica i ziemniaki, nie ułatwiają tego zadania.

"Trzeba by całe społeczeństwo wychowywać w tym kierunku, a nie obciążać odpowiedzialnością polityków. Powstaje pytanie: +Nie obwałowywano rzek i kto jest winien?+. Okazuje się, że to już, trzeci, czwarty rząd wstecz, a nawet trzecie pokolenie, bo od okresu powojennego wały w ogóle nie były poprawiane. Wydawało się, że jest wszystko w porządku. Dziś wiemy, że nie jest i wszyscy musimy coś z tym zrobić" - podsumował prof. Starkel.

PAP - Nauka w Polsce

kol/ agt/bsz

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Fot. Adobe Stock

    Badanie: wilki wolą dzikie kopytne od bydła i koni

  • Słowik. Fot. Adobe Stock

    Ekspert: słowiki przez rok uczą się śpiewu

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera