Adam Zamoyski o losach polskich lotników w czasie drugiej wojny światowej

Przez szeregi Polskich Sił Powietrznych na ziemi brytyjskiej przeszło w czasie II wojny światowej około 17 tys. żołnierzy. To właśnie im - &quot;mężczyznom i kobietom z Polskich Sił Powietrznych, którzy walczyli tak długo i tak ciężko za tak niewiele&quot; <strong>książkę &quot;Orły nad Europą. Losy polskich lotników w czasie drugiej wojny światowej&quot; dedykuje autor - Adam Zamoyski</strong>. Polskie wydanie ukazało się właśnie nakładem Wydawnictwa Literackiego.

Jak podkreśla, książka nie opisuje historii polskiego lotnictwa od jego początków w 1918 roku. Nie usiłuje precyzyjnie wymierzać wkładu polskich bohaterów w dzieło aliantów podczas drugiej wojny światowej. "Zamierza natomiast przedstawić syntezę działań polskiego lotnictwa w tym czasie - zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, gdzie Polakom udało się wnieść jedyny naprawdę istotny wkład w alianckie zwycięstwo" - deklaruje Zamoyski.

"Każdy słyszał coś o 303 Dywizjonie. Wiele osób mogło też czytać opublikowane wspomnienia lotników, którym po klęsce 1939 roku udało się przedostać do Francji, a potem do Wielkiej Brytanii i tam walczyć z Niemcami. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę z tego, jak wielu było tych lotników i jak istotną rolę odegrali oni w wojnie powietrznej na Zachodzie" - podkreśla autor publikacji.

"Jest to opowieść o przeżyciach wielkiej rodziny. Była to grupa ludzi, którzy musieli się uodpornić na rozmaite problemy. Większość z nich nigdy wcześniej nie była za granicą. Udało się im odnaleźć w zupełnie innym świecie. Polscy piloci, w przeciwieństwie do brytyjskich nie mogli wyjechać do rodzin, aby odpocząć. Przygarniały ich jakieś rodziny, ale było to bardziej krępujące aniżeli przyjemne. Ci ludzie przetrwali dzięki wierze w słuszność sprawy, o którą walczyli. Wyszli z tego wzmocnieni. Wszyscy ci, których miałem zaszczyt poznać byli to ludzie +na wozie+, a nie +pod wozem+. Ci ludzie byli wzorowym przykładem obywateli II Rzeczpospolitej" - dodaje Zamoyski.

Autor przypomina także powojenne losy polskich lotników. W 1948 roku Polskie Siły Zbrojne zostały rozwiązane. W tym samym roku zakończył swoją działalność także Lotniczy Korpus Przesiedleńczy. 2500 polskich lotników opuściło Wielką Brytanię. 850 udało się udało się do Ameryki Południowej, do Australii i Nowej Zelandii wyjechało 400, do Kanady 300, w Stanach Zjednoczonych osiedliło się 150. W Afryce Południowej zamieszkało 100, zaś w Europie Zachodniej - 600.

Większość pilotów nie zdecydowała się na powrót do Polski. "Oni byli w lepszej sytuacji aniżeli żołnierze innych formacji. Zadziwiająco dobrze dali sobie radę w nowej sytuacji" - przekonuje Adam Zamoyski.

"Pracujący w RAF pozostali jeszcze przez pewien czas w czynnej służbie. Pracowali w szkoleniu lub sztabach. (...) Jeszcze inni jako piloci doświadczalni i eksperci techniczni w takich zakładach lotniczych, jak Gloster, Avro, Boeing, Cessna i Victa. Wacław Makowski, pierwszy dowódca 300 Dywizjonu, wrócił do pracy w Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego jako doradca przy budowie komunikacji lotniczej w wielu rozwijających się krajach, od Iranu po Górną Woltę" - dodaje.

Mechaników potrzebowało lotnictwo holenderskie, linie argentyńskie poszukiwały pilotów, obserwatorów, radiooperatorów i techników obsługi naziemnej. Po wojnie polscy lotnicy prowadzili w Wielkiej Brytanii kioski z gazetami, małe sklepy, puby czy też warsztaty samochodowe. Niektórzy z nich osiągnęli znaczące sukcesy finansowe.

Prowadzona przez majora Włodzimierza Miksę z Dyonu 317 firma Mellowhide Products of Rochdale została w ciągu pięciu lat największym w Wielkiej Brytanii wytwórcą elastycznego PCV. Wielu lotników zostało rolnikami. Adam Zamoyski przypomina m.in. sylwetkę Adama Matysiaka, obserwatora bombowego, który hodował największe stado rodowodowego bydła dewońskiego. Stefan Knapp poszedł do Szkoły Głównej Sztuk i Rzemiosł, potem do Slade i został artystą.

"Niektórzy jednak nigdy na dobre nie skończyli z wojną" - przyznaje autor. Niektórzy uczestniczyli w postkolonialnych konfliktach. Do legendy przeszła postać Jana Zumbacha, który wspólnie z czterema polskimi pilotami i obsługa naziemną stworzył lotnictwo Katangi.

Jednak, jak zaznacza, większość polskich lotników nie żyła tak niebezpiecznie ani nie osiągnęła takich bogactw. "Jest cicha godność w tym, jak zbierali strzępy swojego życia i pracowali ciężko w najróżniejszych zawodach" - dodaje.

Po wojnie część lotników zdecydowała się na powrót do Polski. Mieli nadzieję, że ich kwalifikacje będą potrzebne w odradzającym się kraju i zagwarantują im bezpieczeństwo. Niestety, po przybyciu do Polski mieli kłopot ze znalezieniem pracy, często wzywano ich na przesłuchania do Urzędu Bezpieczeństwa.

Kazimierz Wuensche, jeden z asów 303 Dywizjonu w bitwie o Wielką Brytanię pilotował samolot pogotowia ratunkowego, Karol Pniak został robotnikiem na budowie.

"Gorzej mieli ci, którzy, jak Skalski, wstąpili ochotniczo do polskiego lotnictwa wojskowego. Dowódca Polskiego Zespołu Myśliwskiego odrzucił propozycję RAF i USAAF, chcąc oddać swoje usługi i doświadczenie ojczystemu krajowi i został tu niezwłocznie przyjęty w stopniu majora. 4 czerwca 1948 roku aresztowano go razem z Tadeuszem Nowierskim, który w czasie bitwy o Wielką Brytanię latał w Dywizjonie 609" - przypomina Adam Zamoyski. Piloci zostali uwięzieni i poddani torturom. W 1950 roku Skalski został skazany na karę śmierci za szpiegostwo. Wyrok zmieniono na dożywotnie więzienie. Nowierski po wypuszczeniu na wolność pracował jako taksówkarz.

W 1956 roku Skalskiego i innych objęła amnestia. Zostali jednak zmuszeni do ponownej służby w lotnictwie wojskowym. W latach sześćdziesiątych piloci, którym udało się przeżyć, zaczęli odwiedzać kolegów na Zachodzie.

Adam Zamoyski zwraca uwagę, że bardzo trudno jest wydobyć z polskich lotników osiadłych w Wielkiej Brytanii inne słowa niż te, że Brytyjczycy byli wspaniałymi sprzymierzeńcami i przyjaciółmi. "Nie jest to wyrazem służalczości ani złudzeń, lecz zadziwiająco chłodnej oceny realiów wojny i pokoju, a także wdzięczności za głęboką i trwałą przyjaźń, którą odnaleźli" - ocenia.

Jednak, jak dodaje, prawdziwe uznanie jednak ich ominęło. Przypomina opinię starszego oficera RAF, który w 1946 roku pisał: "Wracając pamięcią do lat wojny zastanawiam się czy ludzkość jest świadoma długu, który u nich zaciągnęła". "Prawdopodobnie nigdy nie będzie" - konstatuje Adam Zamoyski.

***

Adam Zamoyski (ur. 1949 w Nowym Jorku) - historyk, eseista. Prezes zarządu Fundacji Książąt Czartoryskich. Autor wielu książek, m.in. "Chopin. Powściągliwy romantyk", "Ostatni król Polski". Publikuje w "The Times", "The Independent", "The Daily Telegraph", "The Guardian". W 1997 roku otrzymał dyplom ministra spraw zagranicznych za wybitne zasługi dla kultury polskiej. W 2007 roku został odznaczony Komandorią Orderu Odrodzenia Polski. ESZ

PAP - Nauka w Polsce

agt/ kap/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera