Jak podkreślił podczas środowej konferencji prasowej członek zarządu PTChP prof. Jerzy Kozielski ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, rak płuc zajmuje pierwsze miejsce w zachorowalności i umieralności na nowotwory złośliwe wśród mężczyzn, a drugie - po raku piersi - wśród kobiet.

Panie nie mają jednak powodów do optymizmu - liczba kobiet chorujących na ten nowotwór rośnie, chorują osoby młodsze, nawet te, które palą mało lub zaczęły palić późno, a z powodów hormonalnych ich leczenie bywa trudniejsze.

Rak płuc przez wiele lat nie daje żadnych objawów, dlatego aż ponad 80 proc. przypadków w Polsce jest wykrywanych w trzecim i czwartym stadium choroby. Operacja, która jest kluczowym elementem leczenia, jest już wówczas niemożliwa, a inne metody leczenia nie dają zadowalających efektów.

Prof. Kozielski podkreślił, że choć rak płuc dotyka przede wszystkim palaczy, to chorują również osoby niepalące - narażone na dym tytoniowy w domu lub w pracy, a także na inne czynniki ryzyka, jak kontakt z azbestem czy spalinami ze starych silników diesla.

Choć palenie zawsze warto rzucić, to najlepiej nawet nie próbować palić, gdyż - jak mówił profesor - specjaliści uznają za osobę palącą i potencjalnie narażoną także kogoś, kto wypalił w swoim życiu co najmniej 100 papierosów, czyli 5 paczek.

"Jeśli ktoś ma na swoim koncie 20 paczkolat, czyli pali po paczce dziennie przez 20 lat, ryzyko zachorowania na raka płuca dramatycznie rośnie" - przestrzegał.

Objawy, które powinny zaniepokoić zwłaszcza palaczy to duszność, brak apetytu, kaszel, utrata wagi, zmęczenie, nieustępujące przez miesiąc zapalenie płuc.

Zdjęcie rentgenowskie płuc może nie wykazać drobnych zmian nowotworowych. Alternatywą jest tomografia komputerowa niskiej dawki. Badania całej zagrożonej populacji byłyby jednak bardzo drogie. Według profesora, lepszej diagnostyce będą sprzyjać coraz powszechniejsze specjalistyczne badania cytologiczne plwociny. LUN

PAP - Nauka w Polsce

bsz/tot