Uczelnie i instytucje

Rektor Uniwersytetu Śląskiego: chcemy uruchomić "Naukowy Program dla Śląska" (wywiad)

Sosnowiec, 19.04.2024. Prof. Ryszard Koziołek. PAP/Michał Meissner
Sosnowiec, 19.04.2024. Prof. Ryszard Koziołek. PAP/Michał Meissner

Zamierzamy jesienią uruchomić „Naukowy Program dla Śląska”, czyli fundusz na badania w kluczowych dla regionu obszarach. Jego celem będzie wskazywanie rozwiązań problemów specyficznych dla Śląska - powiedział PAP Ryszard Koziołek, niedawno wybrany na drugą kadencję rektor Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

Prof. Ryszard Koziołek od 2020 r. jest rektorem Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Niedawno wybrano go na drugą czteroletnią kadencję. Naukowo zajmuje się m.in. społeczną funkcją nauki o literaturze i popularyzacją wiedzy o niej. Jest liderem merytorycznym Europejskiego Miasta Nauki Katowice 2024. Wydał m.in. trzy zbiory esejów: „Dobrze się myśli literaturą”, „Wiele tytułów” oraz „Czytać, dużo czytać”.

PAP: Zaczyna pan drugą kadencję. Nie wiemy jeszcze, co wydarzy się w najbliższych miesiącach, ale trudniej niż cztery lata temu chyba nie będzie. Wówczas wybuchła pandemia COVID-19, a pan – w nowej roli – musiał się z nią zmierzyć.

Prof. Ryszard Koziołek: Jak u Alfreda Hitchcocka - zaczęło się od trzęsienia ziemi, a później było już tylko ciekawiej. Tak naprawdę zaczęło się od tzw. ustawy 2.0 (nowelizacji prawa o szkolnictwie wyższym – przyp. red.), która była trzęsieniem ziemi dla całego świata akademickiego. Dziś nie znajdziemy w Polsce dwóch uczelni zorganizowanych w taki sam sposób, co akurat moim zdaniem jest pozytywnym efektem tej ustawy. Później przyszła pandemia, inflacja i wojna w Ukrainie. Zamiast myśleć o trzech podstawowych celach akademii – nauce, edukacji i wpływie społecznym – musieliśmy zacząć myśleć o tym, jak zabezpieczyć maseczki, przestawić kształcenie na tryb zdalny, jak pomóc uchodźcom z Ukrainy, czyli także naszym studentom. To była wyjątkowo intensywna kadencja, ale chciałbym, aby ta była nieco spokojniejsza.

PAP: Coś zostało na Uniwersytecie Śląskim po pandemii?

R.K.: Jak to bywa w przypadku kryzysów, każdy z nich coś po sobie zostawił. W pandemii błyskawicznie nauczyliśmy się nowych kompetencji cyfrowych, z których wcześniej korzystała tylko garstka zapaleńców. Dziś wszyscy używamy komunikatorów online, uczestniczymy w ten sposób w najróżniejszych spotkaniach, choć wolałbym, aby edukacja zdalna nigdy nie stała się jej dominującą formą. Wzbogaciliśmy się także o odpowiedni sprzęt. W związku z eskalacją wojny w Ukrainie zobaczyliśmy, że uniwersytet może być oparciem i schronieniem w sytuacjach kryzysowych. Organizowaliśmy zbiórki żywności i odzieży, przyjęliśmy uchodźców w naszych akademikach. Wysłaliśmy do walczących Ukraińców transporty z lekarstwami.

PAP: Okazało się, że wspólnota akademicka może działać także poza murami uniwersytetu?

R.K.: Zdecydowanie. Moim zdaniem siła uniwersytetu w wymiarze wpływu społecznego będzie nadal rosła. Po pierwsze, jeśli chodzi o organizowanie rozmaitych form kształcenia i popularyzacji nauki. Jesteśmy tego doskonałym przykładem jako Katowice – Europejskie Miasto Nauki 2024, co stało się okazją, aby zaprezentować się szerszej widowni. Po drugie, ten wpływ będzie coraz bardziej wykraczał poza granice nauki i edukacji. Przykładem może być kreowanie przestrzeni publicznej, ponieważ tereny kampusów dzielimy z miastami, są one dostępne dla mieszkańców. Sami intensywnie pracujemy nad tym, aby przedstawić założenia urbanistyczne bulwarów Rawy w Katowicach. Chciałbym, aby w przyszłości była to przestrzeń, łącząca ze sobą funkcje rekreacyjne, edukacyjne i naukowe, gdzie mieszkańcy będą mogli spotkać się z naukowcami i w łatwy sposób porozmawiać, skorzystać z ich wiedzy.

PAP: Kampania rektorska zbiegła się z samorządową. O ile w dyskusjach dotyczących przyszłości uniwersytetu słyszałem sporo o jego roli w mieście i regionie, tak z drugiej strony nie był to pierwszoplanowy temat. Jaka jest dziś pozycja uczelni w tym najbliższym, czyli lokalnym otoczeniu?

R.K.: Jako Uniwersytet Śląski jesteśmy w czterech miastach: Chorzowie, Cieszynie, Katowicach i Sosnowcu. Z każdym z nich współpracujemy, chociażby przy remontach budynków czy uporządkowaniu przestrzeni wokół. Musimy patrzeć na to jednak szerzej, a mam tutaj na myśli zarząd i Sejmik Województwa Śląskiego oraz Górnośląsko-Zagłębiowską Metropolię, z którymi współpraca układa nam się doskonale. Efekty będzie widać wkrótce, bo dzięki funduszom europejskim powstanie Interdyscyplinarne Centrum Chemii. Ta współpraca opłaca się wszystkim stronom, ponieważ inwestycje w naukę i edukację są korzyścią dla całego regionu. Dobra edukacja sprawia, że przyjeżdżają tutaj utalentowani młodzi ludzie, studiują, rozpoczynają kariery zawodowe, a bardzo często zostają na całe życie.

PAP: Jaką rolę powinien odgrywać uniwersytet w mieście i regionie?

R.K.: Rola uniwersytetu w mieście i regionie może być wieloraka, a my coraz lepiej zaczynamy ją rozumieć. Oczywiście kształcimy elitę intelektualną, choć w szerszym rozumieniu niż kiedyś. Nie tylko liderów życia społecznego i publicznego, ale po prostu dobrze wykształconych ludzi, którzy mogą pełnić rozmaite funkcje w życiu gospodarczym i społecznym. Zamierzamy pójść o krok dalej i jesienią uruchomić „Naukowy Program dla Śląska”, czyli fundusz na badania w kluczowych dla regionu obszarach. Jego celem będzie wskazywanie rozwiązań problemów, z którymi zmagamy się ze względu na swoją industrialną przeszłość, takich jak dewastacja ekologiczna, transformacja energetyczna, depopulacja. Mamy szansę być wielkim laboratorium naukowym, w którym będą pracować wybitni naukowcy z regionu wraz z zaproszonymi ekspertami z całego świata.

PAP: Jak przekonać samorządowców i polityków, aby słuchali tych ekspertów?

R.K.: To wydaje się dość proste, ponieważ oni sami potrzebują odpowiedzi na wiele pytań, czasem nawet nie odpowiedzi, ale diagnoz, jeśli chcą kreować przemyślaną i odpowiedzialną politykę regionalną. Dzięki takiemu funduszowi nie trzeba będzie szukać rozwiązań w innych krajach i płacić za nie ciężkich pieniędzy, skoro o rozwiązanie danego problemu będzie można poprosić tutejszych badaczy. Wyobrażam to sobie jako bank problemów regionalnych, coś jak skrzynkę na listy, gdzie każdy będzie mógł wrzucić kartkę z opisem tego, co mu doskwiera. Raz na jakiś czas taka skrzynka będzie otwierana, a rada programowa będzie wybierała kluczowe zagadnienia i ogłaszała konkurs na granty w tym zakresie dla naukowców. Zostaną wybrane najlepsze propozycje, a ich autorzy otrzymają pieniądze na badania.

PAP: Kluczowe pytanie – ile będzie tych pieniędzy i kto za to zapłaci?

R.K.: Na Śląsku jesteśmy przyzwyczajeni do zaradności, więc nie czekaliśmy, aż subwencja zostanie zwiększona. Pierwsze źródła to Metropolia i zarząd woj. śląskiego. Będziemy apelować, zwłaszcza do marszałka i radnych wojewódzkich, o podjęcie stosownych uchwał, ponieważ nasz region jest największym beneficjentem wsparcia z Krajowego Planu Odbudowy. Jesteśmy także po pierwszych rozmowach i wiemy, że Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego sprzyja temu projektowi. Chcielibyśmy to zrobić na zasadzie solidarnego finansowania – tyle samo, ile zbierzemy w regionie, dołoży resort. Także pierwszy filar to samorząd, drugi filar to budżet centralny, a trzeci filar to prywatni darczyńcy. W Polsce dotowanie nauki przez prywatne podmioty działało dotąd dość słabo, zwłaszcza w porównaniu do krajów anglosaskich, gdzie to wsparcie dla budżetów uczelni jest ogromne. Uważam jednak, że mamy już odpowiednio dużo firm i instytucji na tak wysokim poziomie, że to powinno zacząć funkcjonować. Dostajemy sygnały, że są chętni, aby sfinansować badania naukowe i to niekoniecznie dla własnego zysku czy rozwiązania własnych problemów, ale dla płynącego z tego prestiżu i społecznej odpowiedzialności biznesu. W każdym razie, pierwszy konkurs zamierzamy ogłosić jesienią i jesteśmy w stanie zagwarantować pulę wsparcia w wysokości pięciu milionów złotych.

PAP: Za fundusz będzie odpowiadało konsorcjum uczelni, które znamy ze starań o tytuł Europejskiego Miasta Nauki?

R.K.: Tak, zalążkiem i środowiskiem, z którego będziemy chcieli wyłonić zespoły naukowe w ramach pierwszego konkursu, będzie siedem uczelni publicznych, które mają swoje siedziby w Katowicach i tworzą Konsorcjum Akademickie Katowice – Miasto Nauki: Akademia Muzyczna im. Karola Szymanowskiego, Akademia Sztuk Pięknych, Akademia Wychowania Fizycznego im. Jerzego Kukuczki, Uniwersytet Ekonomiczny, Politechnika Śląska, Śląski Uniwersytet Medyczny, Uniwersytet Śląski.

PAP: W czasie kampanii rektorskiej wspominał pan, że duży może więcej. Potwierdził to w Katowicach także minister nauki Dariusz Wieczorek. To oznacza, że w przyszłości możliwe jest połączenie tych siedmiu uczelni w jednego giganta?

R.K.: Rozważając to czysto hipotetycznie, to oczywiście, że jest to możliwe. Musi być jednak celowe. Jeśli miałoby do tego dojść, to wszyscy uczestnicy takiej konsolidacji muszą mieć poczucie, że coś na tym zyskają. Każda ambitna uczelnia średniej wielkości, taka jak Uniwersytet Śląski, w pewnym momencie zatrzyma się przed przeszkodą nie do przeskoczenia, która zablokuje jej możliwości dalszego rozwoju. Można to porównać do ambitnej drużyny piłkarskiej, która potrzebuje większego budżetu, żeby zapewnić lepsze warunki zawodnikom, a następnie zakwalifikować się do europejskich pucharów i dzięki temu rozwijać się jeszcze bardziej. Ponieważ ciężko spodziewać się gwałtownego wzrostu subwencji, to myśl o połączeniu sił, zwłaszcza w naszym przypadku, kiedy obszary działalności poszczególnych uczelni na siebie nie nachodzą, a raczej się uzupełniają, jest dość logiczna. Samo projektowanie nie zacznie się jednak bez zachęty ze strony Ministerstwa Nauki, a tą zachętą musi być wzrost poziomu finansowania. Wtedy rzeczywiście możemy planować połączenie swojego potencjału naukowego i edukacyjnego, co zapewne odbiłoby się pozytywnie na ofercie dla studentów, a także możliwościach pozyskiwania grantów i rywalizacji z największymi ośrodkami akademickimi.

PAP: Przeszkodą nie będą kwestie tożsamościowe i przywiązanie do tradycji?

R.K.: Wszyscy jesteśmy stosunkowo młodymi uczelniami. Najstarsza jest Akademia Muzyczna (rok założenia 1929 – przyp. red.), ale wszyscy są przyzwyczajeni do swojego dorobku. Nie jesteśmy jednak uczelniami tego samego typu, nie wchodzimy sobie w drogę, realizujemy różne cele i specjalizujemy się w innych obszarach. Dlatego ta formuła, w której teraz współpracujemy, czyli konsorcjum, gdzie każdy zachowuje swoją tożsamość, jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Każdy z nas może czerpać korzyści z tej współpracy i wzbogacać pozostałych.

PAP: Wspominał pan wcześniej o funduszu, który mógłby wspomóc transformację regionu. Kiedy mowa o transformacji, najczęściej myślę o inżynierach. A czy jest tam miejsce dla ludzi ze środowiska, z którego pan również się wywodzi, czyli humanistów?

R.K.: Jest tam bardzo dużo miejsca dla humanistów. Transformacja to nie tylko problemy energetyczne, przemysłowe czy gospodarcze. To problemy społeczne, psychologiczne, a także związane z kapitałem kulturowym woj. śląskiego. Humaniści mają w transformacji ważną rolę do odegrania, aby przeciwdziałać wykluczeniu poszczególnych grup społecznych. Poza tym w Śląsku jest coś fascynującego, że został ukształtowany przez ciężką pracę, a jednocześnie cechowała go zawsze otwartość, przez co przyciągał niesamowicie zdolnych i kreatywnych ludzi. Ten tygiel kulturowy, który wciąż tutaj mamy, to wielki kapitał na przyszłość.

PAP: Czyli humanistyka jest nam jeszcze dzisiaj potrzebna?

R.K.: W humanistyce bardzo widoczny jest splot swoistej dwubiegunowości uniwersytetu. Z jednej strony bardzo przywiązanego do tradycji, co widać w naszych strojach i ceremoniach, ciągłym przypominaniu o przeszłości. Z drugiej strony to instytucja, która musi być nieustannie wychylona ku nowemu, spoglądać w przyszłość. Wydawałoby się, że to dwie przeciwstawne siły, ale właśnie do tego są potrzebni humaniści, aby je ze sobą łączyć. Dlaczego w Polsce tak ważny jest „Pan Tadeusz”, „Reduta Ordona” czy „Kamienie na szaniec”? To nie są tylko książki, to opowieści sprzęgnięte z życiem, które określają nas jako zbiorowość. Tłumacząc sobie świat, musimy szukać tych połączeń przeszłości z przyszłością. Poza tym komunikujemy się ze sobą przy użyciu znaków. To prawdopodobnie najważniejszy wynalazek na drodze ewolucji ludzkości, który sprawił, że wspięliśmy się najwyżej na tej drabinie. Humanistyka to po prostu nauka o tłumaczeniu sobie świata. Do tego powinniśmy ją wykorzystać.

Rozmawiał: Patryk Osadnik (PAP)

Nauka w Polsce

pato/ aszw/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • 23.05.2016. Prof. Tomasz Dietl. PAP/Marcin Obara

    Prof. Tomasz Dietl nowym przewodniczącym Rady NCN

  • 19.12.2024. Dziekan Wydziału Medycznego Politechniki Bydgoskiej prof. Małgorzata Tafil-Klawe (L), odbierający tytuł doktora honoris causa, prof. Marek Harat (C) oraz rektor Politechniki Bydgoskiej prof. Marek Adamski (P) podczas jubileuszowego, 500. posiedzenia Senatu Politechniki Bydgoskiej w siedzibie uczelni. PAP/Tytus Żmijewski

    Neurochirurg prof. Marek Harat doktorem h.c. Politechniki Bydgoskiej

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera