Żeńskie formy zawodów, które z impetem weszły, a w zasadzie wróciły do języka polskiego, wciąż wywołują wiele negatywnych emocji. W ocenie socjolożki dr Agaty Zygmunt-Ziemianek wynika to z przyzwyczajeń i przekonania, że „kiedyś tego nie było”.
Feminatywy, czyli żeńskie formy nazw zawodów, drażnią zwłaszcza z dwóch powodów: braku osłuchania się z nimi i światopoglądowej niezgody – wskazała filolożka Martyna Zachorska, znana w sieci jako Pani od feminatywów. Dodała, że to drugie jest napędzane przez polaryzację polityczną.
Po dwóch medalach na IO w Paryżu o wspinaczce zrobiło się w Polsce głośno. Nasza mistrzyni olimpijska to „wspinaczka” – językoznawcy nie mają wątpliwości, ale w klubie Kotłownia Lublin, który reprezentuje Aleksandra Mirosław, kobiety mówią o sobie „wspinacze”.
Wbrew obiegowym upraszczającym opiniom, które pojawiają się w przestrzeni medialnej, wbrew stwierdzeniom typu „nazwy żeńskie wymyśliły feministki” czy „nazwy żeńskie zadają gwałt językowi” i wielu innym podobnym – językoznawcze badania naukowe przekonują, że feminatywy w polszczyźnie były obecne od stuleci. I to konstatacja w nauce nienowa – stwierdza prof. Agnieszka Małocha.
Z całego zasobu słownictwa języka polskiego każdy może wykorzystywać te formy, które są najbliższe jego indywidualnemu sposobowi myślenia. Kobiety, które chcą używać feminatywów w określaniu swojego zawodu, mają do tego pełne prawo – powiedziała prof. Aldona Skudrzyk.
Nie bójmy się używać nazw "psycholożka" czy "naukowczyni". Jednak słowa "profesorka" używajmy tylko wobec kobiet z tytułem profesor, które sobie tego życzą - zespół językoznawców przygotował "Rekomendacje dotyczące języka niedyskryminującego na Uniwersytecie Warszawskim".
Rada Języka Polskiego uznaje, że w polszczyźnie potrzebna jest większa, możliwie pełna symetria nazw osobowych męskich i żeńskich w zasobie słownictwa, choć zauważają także opór społeczny w tej kwestii. Prawo do stosowania nazw żeńskich należy zostawić mówiącym - uważa RJP.