Informację o wykładzie podały liczne media, m.in. serwis Wpolityce.pl. Powołując się na ten artykuł wicepremier i minister szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin w piątkowej wypowiedzi na Twitterze uznał zwolnienie wykładowcy za próbę ograniczania wolności nauki.

"W związku z licznie napływającą korespondencją dotyczącą opublikowanych w mediach informacji, poświęconych przeprowadzonemu w Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach wykładowi, SUM oświadcza, że na uczelni ciąży obowiązek zapewnienia realizacji treści zgodnych z efektami uczenia się, określonych standardami nauczania dla poszczególnych kierunków, w tym dla kierunku lekarskiego zgodnie z właściwym rozporządzeniem Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego" – napisała w piątkowym oświadczeniu wystosowanym przez uczelnię, jej prorektor ds. studiów i studentów prof. Joanna Lewin-Kowalik.

"Nauczyciele akademiccy, jak i wszystkie osoby, którym zostały powierzone obowiązki dydaktyczne, zobligowane są do zapewnienia powyższego, a w przypadku wadliwości wykonania zadań/przedmiotu umowy, uczelnia w ramach nadzoru i koordynacji procesu kształcenia winna podjąć działania dostosowawcze. W tym konkretnym przypadku treści wykładu, jak i literatura, nie były zgodne z opisem modułu kształcenia, toteż działania takie zostały podjęte" – dodała.

Prof. Lewin-Kowalik podkreśliła, że uniwersytet przestrzega nałożonych na niego obowiązków w zakresie kształcenia, nie ogranicza wolności słowa i swobody poglądów. Wszelkie zarzuty w tym zakresie wobec uczelni uznała za „chybione”.

Według informacji medialnych zwolniony wykładowca miał stwierdzić podczas zajęć ze studentami m.in., że fizycznie i psychicznie pasują do siebie tylko kobieta i mężczyzna, o czym mówi biologia i nauka, bo tylko taki związek może przekazywać życie. 

PAP - Nauka w Polsce, Anna Gumułka

lun/ ekr/