Ekspert: ponad 90 proc. Polaków ma niedobory witaminy D

Ponad 90 proc. Polaków ma niedobory witaminy D, z czym wiąże się wyższe ryzyko m.in. cukrzycy, niektórych nowotworów, depresji – powiedział PAP dr Paweł Płudowski z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Dlatego nawet zdrowe osoby powinny zażywać tę witaminę.

W ostatnim czasie pojawia się coraz więcej badań podważających stosowanie suplementów witaminowych przez osoby zdrowe. Wskazują one, że może to przynosić więcej szkód niż pożytku. Witamina D stanowi tu jednak wyjątek.

"Z badań epidemiologicznych wynika, że ze względu na położenie geograficzne i klimat Polski, ponad 90 proc. populacji naszego kraju ma deficyty tej witaminy, dlatego codzienne jej zażywanie odgrywa ogromną rolę w zapobieganiu wielu schorzeniom przewlekłym" - zaznaczył w rozmowie z PAP dr Paweł Płudowski z Zakładu Biochemii, Radioimmunologii i Medycyny Doświadczalnej Instytutu "Pomnik Zdrowia Dziecka" w Warszawie.

Specjalista przypomniał, że do niedawna witaminę D kojarzono wyłącznie z korzystnym wpływem na układ kostny. Wiadomo było, że jej niedobory grożą krzywicą u dzieci, a u starszych osób – osteoporozą i związanymi z nią złamaniami. Dzięki rozwojowi nauk medycznych mamy coraz więcej dowodów na to, że witamina D działa na cały organizm, niezależnie od wieku. Receptory dla niej obecne są niemal w każdej komórce naszego ciała.

"Oczywiście nikt nie umrze nagle z powodu deficytu witaminy D, ale ryzyko rozwoju schorzeń cywilizacyjnych z nim związanych znacząco rośnie. Lista tych schorzeń jest bardzo długa – począwszy od choroby układu sercowo-naczyniowego, przez cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, nowotwory - w tym rak piersi i jelita grubego, choroby autoimmunologiczne, reumatoidalne zapalenie stawów, stwardnienie rozsiane, infekcje związane z obniżeniem odporności, aż po depresję" - wymieniał dr Płudowski.

Przypomniał, że podstawowym źródłem witaminy D jest nasza skóra, która syntetyzuje ją pod wpływem promieni słonecznych. Niestety, w związku z położeniem geograficznym w Polsce synteza skórna zachodzi jedynie od końca kwietnia do początku września w słoneczne dni między godziną 10.00 a 15.00. Trzeba jednak przebywać na słońcu codziennie minimum przez 15 minut i odsłonić co najmniej 18 proc. powierzchni skóry, czyli przedramiona i częściowo nogi oraz nie pokrywać jej filtrami przeciwsłonecznymi.

"Wtedy mamy szansę zsyntetyzować odpowiednią ilość witaminy D. Jednak wystarczy, że dzień jest pochmurny i synteza nie zachodzi. Podobnie jest nawet w słoneczne dni jesienią i zimą i wiosną – ze względu na kąt padania promieni słonecznych" - tłumaczył dr Płudowski.

Zaznaczył, że w przypadku osób z fototypem I skóry, czyli bardzo jasną karnacją, niebieskimi oczami, włosami w kolorze blond czy rudym, nie zaleca się regularnej ekspozycji na słońce ze względu na ryzyko zachorowania na złośliwy nowotwór skóry (zwłaszcza czerniaka).

Poza tym, u większości Polaków nawet w słoneczne miesiące produkcja witaminy D w skórze nie zachodzi w wystarczającym stopniu. "Nasze życie wygląda tak, że wszędzie przemieszczamy się samochodami. Wstajemy rano, odwozimy dzieci do szkoły, dzieci spędzają tam osiem godzin, przyjeżdżamy po nie samochodem, zawozimy na zajęcia dodatkowe, a to wszystko odbywa się w pomieszczeniach zamkniętych. Dlatego i dzieci i dorośli są narażeni na deficyty witaminy D" - mówił dr Płudowski.

Dodał, że drugim źródłem witaminy D może być dieta. W Polsce żywność nie jest jednak wzbogacana w witaminę D, a ryby morskie, które w nią obfitują spożywamy bardzo rzadko. "Poza tym, żeby uzupełnić niedobory witaminy D wyłącznie z pokarmów musielibyśmy wypijać dziennie kilkanaście litrów mleka, zjadać kilkadziesiąt jajek lub kilkaset gramów ryby morskiej. To nie jest ani możliwe, ani zdrowe" - powiedział ekspert.

Pozostaje nam uzupełnianie niedoborów poprzez suplementację, zaznaczył. Najważniejsze jest, by odpowiednią dawkę witaminy D zażywać codziennie.

W 2013 r. opublikowane zostały rekomendacje na temat suplementacji witaminy D dla mieszkańców Europy Środkowej, w tym Polski. Opracował je międzynarodowy zespół ekspertów, któremu przewodniczył dr Płudowski. "Opracowaliśmy rekomendacje dla wszystkich grup wiekowych – od kobiet ciężarnych, przez noworodki, niemowlęta, dzieci, młodzież, osoby dorosłe aż po seniorów. Uwzględniliśmy też osoby z grup szczególne zagrożonych niedoborami witaminy D, jak osoby otyłe i pracujące na nocną zmianę" - wyjaśnił specjalista.

I tak dzieciom do 6. miesiąca życia eksperci zalecają podawanie 400 jednostek międzynarodowych (IU), tj. 10 mikrogramów witaminy D na dobę; maluchy w wieku od pół roku do 12. miesiąca życia powinny otrzymywać od 400 do 600 IU, zależnie od ilości witaminy D w diecie; dzieci i młodzież do 18. roku życia powinny przyjmować 600-1000 IU zależnie od masy ciała – przez cały rok, jeśli w miesiącach letnich nie jest zapewniona odpowiednia ekspozycja skóry na słońce. Dawki dla osób dorosłych zostały wyznaczone na 800-2000 IU, zależnie od masy ciała i przez cały rok, jeśli od kwietnia do września nie jest zapewniona odpowiednia synteza skórna. U ciężarnych suplementacja witaminą D w dawkach 1500-2000 IU powinna się rozpocząć nie później niż od drugiego trymestru ciąży.

Seniorom naukowcy zalecają dawki od 800 do 2000 IU przez cały rok. "Jest to związane z tym, że u osób starszych synteza skórna zachodzi gorzej z powodu starzenia się skóry" - wyjaśnił dr Płudowski.

W rekomendacjach przewidziano też wyższe dawki witaminy D na dobę dla otyłych dzieci i dorosłych. "Osoby otyłe muszą spożywać jej więcej, bo witamina D chętniej rozpuszcza się w tłuszczach. Nadmiar tkanki tłuszczowej jest dla witaminy D jak gąbka – witamina D jest w niej gromadzona, dlatego nie trafia do krwiobiegu i nie wywiera efektu biologicznego na tkanki w organizmie. My rekomendujemy osobom otyłym dwukrotnie wyższe dawki niż ludziom o prawidłowej masie ciała. Wówczas w pewnym momencie dochodzi do wysycenia tkanki tłuszczowej witaminą D, a jej nadmiar jest uwalniany do krwi i może wywierać korzystny wpływ na zdrowie” - tłumaczył dr Płudowski.

Ekspert zaznaczył, że te rekomendacje dotyczą osób zdrowych, a stosowanie zalecanych w nich dawek nie wymaga wykonywania badania poziomu 25-hydroksywitaminy D w surowicy krwi i jest bezpieczne.

"Jeśli ktoś ma możliwość skorzystania z takich badań (są one płatne - PAP) to oczywiście bardzo dobrze jest je wykonać, ponieważ wiedza o statusie zaopatrzenia organizmu w witaminę D umożliwia precyzyjne dobranie dawek. Im większy deficyt, tym dawka powinna być większa" - podkreślił dr Płudowski. Za optymalne uznaje się stężenie witaminy D we krwi od 30 do 50 nanogramów na mililitr.

Okazję do bezpłatnych badań będą już w ciągu najbliższych dni mieć mieszkańcy kilku dużych miast. W piątek odbędą się one w Katowicach, a w sobotę w Białymstoku, Bydgoszczy, Gdańsku, Łodzi, Poznaniu, Siedlcach, Szczecinie i Warszawie. 1 marca podobne badania przewidziano dodatkowo w Warszawie. Organizatorem ich jest firma Unipharm (więcej na temat badań można przeczytać na stronie internetowej www.vitrumD3.pl).

W swoich rekomendacjach międzynarodowy zespół ekspertów zaleca, by oznaczenie poziomu 25-hydroksywitaminy D we krwi wykonywać u ciężarnych, a także osób z takimi przewlekłymi problemami zdrowotnymi, jak m.in. przewlekła choroba nerek, choroby alergiczne, autoimmunologiczne, przewlekła terapia steroidami i inne.

„Na temat witaminy D ciągle pokutuje wiele mitów, np. że przyjmowanie jej suplementów zwiększa ryzyko kamicy nerkowej i może szkodzić nerkom. Tymczasem na pewno zalecane przez nas dawki nie stanowią czynnika ryzyka uszkodzenia nerek, a przewlekła choroba nerek jest wręcz wskazaniem do suplementacji tą witaminą” - zaznaczył dr Płudowski.

Przypomniał, że na rynku dostępny jest cały wachlarz preparatów z witaminą D. Dwa z nich są na receptę, ponieważ przeszły badania kliniczne. "Ja reprezentuję stanowisko, że możemy stosować suplementy bez recepty (kosztują więcej niż na receptę – PAP), pod warunkiem, że zostały one wytworzone zgodnie z dobrą praktyką wytwarzania (GMP). Najważniejsze, by przyjmować je codziennie, w odpowiedniej dawce" - podsumował ekspert.

Joanna Morga (PAP)

jjj/ agt/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • 27.10.2022. Muchomor czerwony.PAP/Wojtek Jargiło

    Mykolog: muchomor czerwony może nieodwracalnie uszkodzić mózg

  • Fot. Adobe Stock

    Pulmonolog: dominują infekcje wirusowe, ale przybywa przypadków krztuśca, wzrasta ryzyko gruźlicy

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera