Historia i kultura

Białystok/ Nowa książka łowcach-zbieraczach z epoki kamienia

rys. Małgorzata Józefowicz na podstawie grafiki Luis Pascaul Repiso, Aratikos Arqueólogos S.L
rys. Małgorzata Józefowicz na podstawie grafiki Luis Pascaul Repiso, Aratikos Arqueólogos S.L

Okolice Grądów-Woniecka u zbiegu Narwi i Biebrzy pełne są śladów po łowcach i zbieraczach z epoki kamienia (5000-2000 lat p.n.e). Niewykluczone, że ludzie ci zbierali się dawniej w tym miejscu i świętowali. Mówi o tym książka wydana przez Muzeum Podlaskie w Białymstoku.

W czwartek na konferencji prasowej w Białymstoku o książce opowiadał jeden z jej współautorów, archeolog z Muzeum Podlaskiego Adam Wawrusiewicz. Podsumował on projekt "Pomiędzy Wschodem a Zachodem. Osadnictwo z epoki kamienia i prologu epoki brązu w Grądach-Woniecko, woj. podlaskie", który wsparło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Promocję książki pod tym tytułem zaplanowano na styczeń.

Materiały do badań, prowadzonych już w latach 70. przez Krzysztofa Burka, wiele lat przeleżały w zbiorach muzeum - powiedział Wawrusiewicz.

Grądy-Woniecko są położone nad rzeką Narew, w jej środkowej części, w miejscu, gdzie do Narwi wpada rzeka Biebrza. Jest to teren torfowiskowy, choć znajdują się tam również piaszczyste wyniesienia o charakterze wydmowym, których nie zalewa woda. Wawrusiewicz mówi, że to niepowtarzalny, "niesamowity" krajobraz, którego - pracując jako archeolog - nie widział nigdzie indziej.

"Cała przestrzeń tych piasków lotnych jest po prostu usłana - ale nie piaskiem, tylko pozostałościami po obecności człowieka" - mówi Wawrusiewicz. Są tam np. krzemienie, których na stanowisku odkryto ok. 12 tysięcy. Są też fragmenty spalonych kości, w tym - ludzkich, a także kilkanaście tysięcy fragmentów rozbitych naczyń (których - jak szacują archeolodzy - było około czterystu). To dziesięciokrotnie więcej, niż na innych takich stanowiskach w północno-wschodniej Polsce. "Tamtejszy piasek jest tym wszystkim dosłownie usłany" - podkreślił.

Archeolodzy mówią, że na terenach Grądów-Woniecko łowcy-zbieracze żyli w niewielkich grupach, po kilka rodzin. Musieli się jednak spotykać przy okazji świąt - aby np. szukać żon. "Młody łowca musiał znaleźć żonę czy partnerkę, ale pochodzącą z innej grupy, musiał jej szukać gdzieś dalej. W związku z tym mogły istnieć miejsca, które były wyznaczone do takich spotkań tych pradawnych łowców" - mówił Wawrusiewicz.

Archeolodzy sądzą, że takie spotkania mogły się odbywać cyklicznie, w określonych miejscach. Były to święta-rytuały, przeżywane w większej grupie i w określonej porze roku, zapewne zimą. "Ich miejscem mogły być właśnie Grądy-Woniecko; miejscem na swój sposób pięknym, miejscem nas swój sposób dostępnym, miejscem położonym u zbiegu dwóch głównych rzek" - powiedział Wawrusiewicz.

Łowcy-zbieracze mieszkali w szałasach, a miejsce pobytu zmieniali w zależności od dostępności pożywienia i pory roku - mówił Wawrusiewicz. "Zmieniali to miejsce kilka, kilkanaście razy w roku" - powiedział archeolog. Łowili ryby i zbierali rośliny (znaleziono niewiele kości zwierząt), poruszali się drogą wodną, pływając po rzece. Dodał, że w związku z tym zapewne nie posiadali "nic bardziej trwałego".

Archeologów zastanawiała jednak duża ilość fragmentów ceramiki. Badania wykazały, że w składzie ścianek naczyń były pozostałości dihydromorfiny - co pozwala podejrzewać, że naczyń używali szamani do obrzędów świątecznych, w uświęconym miejscu, aby wprowadzić się w narkotyczny stan, w trans, i "uzyskać akceptację bogów".

W Grądach-Woniecko znaleziono "bardzo wiele" ludzkich kości - mówią archeolodzy. Dzięki przeprowadzeniu datowania okres, z którego pochodzą szczątki, ocenia się w przybliżeniu na niemal 5 tys. lat p.n.e. Według Adama Wawrusiewicza duża liczba szczątków nie wskazuje na to, że archeolodzy mają tam do czynienia jedynie z miejscem chowania zmarłych "na bieżąco". "Możliwe są zupełnie inne scenariusze" - sugeruje.

Znaleziska (w jednym z miejsc znaleziono np. jedynie czaszkę) i badania wykazują - zdaniem archeologa - iż społeczności łowiecko-zbierackie z epoki kamienia mogły np. odkopywać szczątki i przenosić je w inne miejsce, po czym ponownie składać do ziemi. Albo palić. "Wielość tych zachowań jest dla nas nie do pojęcia i z pewnością dotyczy jakiegoś specyficznego kultu przodków" - dodał. (PAP)

autor: Izabela Próchnicka

kow/ zan/

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Widok na zespół klasztorny na Bielanach z powietrza. Czerwonym okręgiem zaznaczono obszar badań, jedynie niezabudowane miejsce. Fot. F. Welc.

    Pozostałości poszukiwanego eremitorium odnaleziono w klasztorze na warszawskich Bielanach

  • Ampato, grobowiec 1, (5 800 m n.p.m). W górnym poziomie pierwszego z grobowców odkryto pięć potłuczonych naczyń. Fot. Johan Reinhard, archiwum Muzeum Sanktuariów Wysokogórskich (Museo Santuarios Andinos UCSM) w Arequipie.

    Badaczka: ceramika służyła Inkom do utrzymania dominacji religijnej i politycznej

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera