Historia i kultura

Japońscy podróżnicy w XIX-wiecznej Europie

<strong>Pierwsze japońskie misje dyplomatyczne odwiedzały Europę w latach 60. i 70. dziewiętnastego wieku - przypomina dr Adrian Zandberg z Polsko-Japońskiej Wyższej Szkoły Technik Komputerowych w Warszawie. </strong>Podczas 12. Festiwalu Nauki w Warszawie zaprezentował on wykład zatytułowany: &quot;Wśród barbarzyńców. Japońscy podróżnicy w dziewiętnastowiecznej Europie. &quot;Dyplomaci, którzy przybyli w II połowie XIX wieku do Europy czy Stanów Zjednoczonych nie przypominali współczesnych japońskich turystów - nie byli zainteresowani zwiedzaniem zabytków, ale załatwieniem konkretnych spraw na szczeblu państwowym i jak najszybszym powrotem do kraju&quot; - opowiada dr Zandberg. To Japonię uważali bowiem za kraj cywilizowany, natomiast resztę świata za kraje barbarzyńskie.

Jak zauważa naukowiec, spojrzenie na dziewiętnastowieczną Europę oczami japońskich dyplomatów ma przynajmniej dwie zalety. Po pierwsze możemy popatrzeć na Europejczyków nie przez pryzmat, który znamy z podręczników szkolnych (historii napisanej w oparciu o źródła, które oni sami wytworzyli), ale spojrzeć na nich oczami ludzi z innego kręgu kulturowego. "Przypomina nam to także, że to jak postrzegamy świat zależy od tego, w jakiej kulturze zostaliśmy wychowani i jakimi pojęciami się posługujemy" - uważa Zandberg.

Od XVII wieku Japonia pozostawała w izolacji politycznej, kulturowej i gospodarczej od świata zachodniego. Japończycy zerwali stosunki ze wszystkimi krajami europejskimi, poza Holandią. W XIX wieku w wyniku wewnętrznych zmian w państwie, w tym pogłębiającej się niechęci do rządów szogunatu, a także nacisków krajów Zachodu, doszło do stopniowego złamania izolacji Japonii.

Bezpośredni wpływ na to miała akcja komandora marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych Matthew Perry'ego, który w 1853 roku wpłynął do Zatoki Tokijskiej, nawiązując pod presją militarną stosunki dyplomatyczne pomiędzy USA a szogunatem. Kilka lat później, w 1858 roku, Japończycy zostali zmuszeni do podpisania tzw. traktatu Harrisa, zgodnie z którym musieli otworzyć swoje porty na handel ze Stanami Zjednoczonymi. Porozumienie gwarantowało Amerykanom szereg przywilejów, m.in. nietykalność na terenie Japonii.

Wobec tego, że traktat musiał zostać ratyfikowany w Waszyngtonie, Japończycy wysłali pierwszą od setek lat misję dyplomatyczną na Zachód.

"Misja wyruszyła w roku 1860 na pokładzie amerykańskiego parowca. Jej cele były ściśle biurokratyczne - chodziło jedynie o podpisanie dokumentu i natychmiastowy powrót do kraju - opowiada Adrian Zandberg. - W efekcie japońscy dyplomaci odrzucali zdecydowanie propozycje zwiedzania w USA czegokolwiek, co nie byłoby związane z ich misją - odmówili m.in. obejrzenia wodospadu Niagara czy przemysłowego Bostonu".

Większość zapisków, jakie poczynili uczestnicy misji, dotyczyła ich bezpośredniego otoczenia: pokładu statku, bali, na których dyplomaci występowali w roli głównych gości czy wyglądu amerykańskich hoteli. Niewiele zachowało się informacji o tym, jak postrzegali gospodarkę czy społeczeństwo. Obcy świat zachodu odstraszał ich także jedzeniem. Uważali, że dieta Amerykanów zawiera za dużo tłustego mięsa, a za mało ryb. Problemem był brak sosu sojowego czy ryż podawany w niecodzienny dla nich sposób - w maśle lub z cukrem.

Obraz Zachodu zniekształcały Japończykom problemy językowe, rodzące komiczne nieporozumienia. Podczas wizyty w Filadelfii dyplomaci oglądali balon służący do lotów widokowych. Potem jeden z nich zanotował, że mogli podziwiać sterowiec służący jako środek transportu do Nowego Jorku. Na dodatek miał on jego zdaniem pokonywać trasę pomiędzy miastami (ok.150 km) w czasie... 30 minut.

Jednak to, co najbardziej zaszokowało uczestników tej delegacji, to instytucje polityczne, a w szczególności wizyta w kongresie USA. "Pokazano nam hol, gdzie dyskutuje się o sprawach państwa. Na wzniesieniu zasiadał tzw. wiceprezydent, a poniżej niego dwóch urzędników. Wszystkie fotele ustawiono w półokrąg. Siedziało tam z dokumentami wielu ludzi. Jeden z nich stał, krzyczał tak głośno, jak tylko potrafił i dziko gestykulował jak szaleniec. Kiedy usiadł, to samo zaczął robić następny. Kiedy ten usiadł, to samo zaczął robić jeszcze jeden. Zapytaliśmy tłumacza, co się dzieje? Zostaliśmy poinformowani, że tak tu się dyskutuje o sprawach państwa. Wiceprezydent podejmuje decyzje, wysłuchawszy każdego z obecnych. Na galerii widać było mężczyzn i kobiety przysłuchujące się temu widowisku. My też słuchaliśmy, ale nie zadawaliśmy żadnych pytań, bo nie rozumieliśmy o czym krzyczą, ani też nie mieliśmy specjalnie powodu o co pytać. Nawet dyskutując o ważnych problemach, ubrani byli zwyczajnie - w płaszcze i spodnie i przeklinali tak głośno, jak tylko potrafili. Cała ta scena przypominała mi rynek rybny w dzielnicy Nihonbashi" - zapisał jeden z członków misji.

Tymczasem w Japonii następował stopniowy rozkład feudalnych struktur społecznych i gospodarczych. Przemiany podminowywały władzę szogunatu. "Napięcia wynikające ze zmian znajdowały ujście w erupcji nastrojów nacjonalistycznych i antycudzoziemskich. Popularne było hasło powrotu do zamknięcia Japonii na inne kraje" - opowiada naukowiec.

W 1862 roku, próbując uspokoić te nastroje, szogunat podjął próbę rewizji nierównoprawnych traktatów handlowych pomiędzy Japonią a krajami zachodnimi. "W tym celu wysłana została do Europy delegacja, która miała wynegocjować opóźnienie otwarcia portów dla handlu. Dyplomatom nakazano także zapoznać się z tym, jak wyglądają kraje europejskie" - mówi Adrian Zandberg.

Jak opowiada, członkowie delegacji, świadomi kulinarnych różnic pomiędzy Japonią a krajami zachodnimi, próbowali zabezpieczyć się, wnosząc na pokład angielskiego statku, który miał ich zawieźć do Europy, ponad 500 butelek wypełnionych sosem sojowym. Tłumaczyli, że nie będą go w stanie zdobyć w Europie, a jest on im niezbędny.

Problemy z jedzeniem rzeczywiście się pojawiły, choć innego rodzaju. Jeden z członków misji zanotował, że we Francji udało im się kupić świeżo pociętą rybę, ale dwa dni później w Londynie przeczytali artykuł w gazecie, w którym porównano zwyczaje kulinarne Japończyków do Indian południowoamerykańskich. "W efekcie zaprzestaliśmy jedzenia ryb, żeby nie obrażać godności naszego narodu" - zanotował.

Japońska misja zakończyła się umiarkowanym sukcesem. "Anglicy zgodzili się na nieznaczne opóźnienie otwarcia portów. Japońscy dyplomaci musieli więc odwiedzić pozostałe kraje europejskie i negocjować podobne warunki jak z Anglikami" - mówi naukowiec.

Jak zaznacza, podróż po Europie była jednym wielki pasmem zaskoczeń. Największym była wizyta w Holandii. Japończycy czerpali wiedzę o świecie zachodnim z holenderskich książek. Dyplomatów zaskoczyło, że nawet w Holandii kupuje się książki naukowe po angielsku i niemiecku. "Francuzi i Anglicy byli zdumieni, słysząc, że studiujemy naukę holenderską. Zawstydzeni, przestaliśmy się do tego po prostu przyznawać" - pisał sekretarz misji.

Jak mówi Adrian Zandberg, dużo większą ciekawość zbudziły w dyplomatach Prusy, dokąd dotarli przez Utrecht. Tam została im przedstawiona potęgi militarna, która miała wkrótce doprowadzić do zjednoczenia Niemiec.

Przez Szczecin, a następnie Morze Bałtyckie, delegacja udała się do Kronsztadu, a stamtąd do Sankt Petersburga. "Z wiedzy, którą dysponowali dyplomaci, wynikało, że Rosja jest krajem bardziej zacofanym od innych krajów europejskich. Jednak kiedy przybyli na miejsce, to właśnie tu zostali po raz pierwszy podjęci zgodnie z ich oczekiwaniami. Pokoje urządzono im w japońskim stylu i zaserwowano japońskie jedzenie. A wszystko dzięki Japończykowi, którzy pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Rosji".

Poza celami politycznymi, dyplomaci mieli także zebrać jak najwięcej obserwacji o krajach Europy. Zadanie okazało się trudne. "Instytucje Zachód i Japonia są różne jak lód i węgiel" - pisał szef misji, narzekając że kilkadziesiąt dni to po prostu zbyt mało by poznać te różnice. Japończycy nie potrafili zupełnie pojąć sposobu działania i roli, jaką odgrywał w systemie politycznym Wielkiej Brytanii parlament. Poważnych problemów nastręczało im także zrozumienie zachodnich relacji pomiędzy statusem społecznym, władzą, pochodzeniem i majątkiem.

Do zniwelowania tych różnic wystarczyło kilkanaście lat modernizacji i integracji ze światem zachodnim. Kiedy w 1871 na zachód wyruszyła pierwsza po rewolucji Meiji misja dyplomatyczna, jej uczestnicy dysponowali już dużo lepszą wiedzą o Wielkiej Brytanii czy USA. Co prawda, po przybyciu misji New York Times nie omieszkał umieścić złośliwego komentarza na temat europejskich strojów przybyszy, które "prezentowały wszystkie mody i epoki krawieckie od czasów potopu". Kiedy kilka miesięcy później dyplomaci dopłynęli do Wielkiej Brytanii, na próżno było szukać różnic w wyglądzie między nimi a szacownymi obywatelami Królestwa. Postęp nie dotyczył tylko ubiorów. "Dyplomaci pracowicie dekodowali zachodnie pojęcia, tłumaczyli konstytucje odwiedzanych krajów, posiłkując się przy tym rozlicznymi pomocami naukowymi, z podręcznikami szkolnymi na czele. W efekcie ich analizy instytucji politycznych i społecznych charakterystycznych dla świata zachodniego były nieporównanie trafniejsze od pierwszych obserwacji z poprzedniej dekady" - zauważa Zandberg.

Pierwsi japońscy dyplomaci i podróżnicy mieli odegrać istotną rolę w okresie Meiji - starając się połączyć technologiczną i społeczną modernizację kraju z zachowaniem niezależności gospodarczej i tożsamości kulturowej.

PAP - Nauka w Polsce, Bogusława Szumiec-Presch

Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.

Czytaj także

  • Pomiary georadarowe na zewnątrz gotyckiego kościoła pw. św. Jakuba (fot. Renata Faron -  Bartles).

    Dolnośląskie/ W kościele św. Jakuba Apostoła w Prusicach odkryto nieznane krypty grobowe

  • Jezioro Lednica, wraz z wyspą, zawiera pozostałości rezydencji pierwszej polskiej dynastii. Fot. Mariusz Lamentowicz

    Analizy osadów z dna jez. Lednica mówią o początkach państwa Piastów

Przed dodaniem komentarza prosimy o zapoznanie z Regulaminem forum serwisu Nauka w Polsce.

newsletter

Zapraszamy do zapisania się do naszego newslettera