W zimie obserwuje się najwięcej aktów kłusownictwa, będącego jedną z głównych przyczyn nadmiernej śmiertelności wśród leśnej zwierzyny oraz zubażania leśnej bioróżnorodności. W tym czasie zwierzę najłatwiej wytropić, idąc po śladach pozostawionych na śniegu. W kraju rocznie zastawia się około 250 tysięcy nielegalnych pułapek.
W przeciwieństwie do myśliwych kłusownicy nie przestrzegają okresu ochronnego, czyli czasu wychowu i karmienia młodych, polują niezależnie od pory roku - mówi prof. Michał Wasilewski, kierownik Zakładu Zoologii Leśnej i Łowiectwa w Katedrze Ochrony Lasu i Ekologii Wydziału Leśnego SGGW.
"Stosowane przez nich wnyki działają na daną populację nieselektywnie. Myśliwi selekcjonują na przykład najgorsze fenotypy poroża, zwierzęta padające ofiarą zastawianych wnyk są natomiast nierzadko zupełnie przypadkowe" - dodaje prof. Wasilewski.
Według oficjalnych danych, w 2005 roku tylko w szczecińskich lasach w stalowych pułapkach zginęło kilkadziesiąt jeleni, ponad 200 dzików i ponad 400 saren. To oficjalne dane. Szacuje się, że faktycznie zabitych w ten sposób zwierząt, które zostały zabrane z miejsca przestępstwa, jest nawet trzykrotnie więcej.
Leśnicy wskazują na różne źródła tego okrutnego procederu. Głównym z nich jest ubóstwo. Zdaniem Piotra Burczyka, funkcjonariusza Zachodniopomorskiej Straży Łowieckiej, najbardziej zagrożone są tereny wokół małych, biednych wsi, najczęściej na terenach popegeerowskich, gdzie polują niemal wszyscy.
Marek Matysek, rzecznik prasowy Polskiego Związku Łowieckiego, wskazuje także inną, bardziej niebezpieczną grupę ludzi, którzy traktują kłusownictwo wyłącznie jako zabawę, nie interesując się trofeami ani mięsem upolowanej zwierzyny. To tak zwani nowobogaccy, wyposażeni w nowoczesny sprzęt do zabijania, noktowizory, kosztowne „gadżety”.
Metody stosowane przez kłusowników mrożą niekiedy krew w żyłach. Na ścieżkach do wodopojów i paśników zastawia się sidła z bardzo mocnych stalowych linek zakończonych pętlą, w którą wplątuje się zwierzę. Śmierć w takiej pułapce jest długotrwała i naznaczona męczarnią. Polujący z bronią palną stosują często zabronione przez prawo noktowizory, celowniki optyczne, tłumiki, oślepiające światło, środki ogłuszające. Celują do zwierząt ze środków lokomocji znajdujących się w ruchu. Stosowanie tego typu metod przez myśliwych niestety również się zdarza, skutkuje jednak dożywotnim wykluczeniem ze Związku Łowieckiego - mówi Wasilewski.
Zdarza się także, że kłusownicy wykorzystują specjalnie szkolone psy. W ubiegłym roku w szczecińskich lasach zagryzły one 49 saren, 12 dzików i 64 zające. Piotr Spólny, komendant Straży Leśnej Nadleśnictwa Lębork, przytacza jeszcze jedną, okrutną metodę stosowaną przez kłusujących. Wykorzystują oni ogrodzone uprawy leśne. Demontują fragment ogrodzenia i czekają, aż w uprawę wejdzie sarna. Potem wpuszczają na ogrodzony teren psy, które gryzą zwierzynę. Kłusownik tylko wchodzi i dobija ją nożem. To nie przypadek, że na wsiach ludzie zaczęli hodować duże psy - podkreśla Spólny.
Za kłusownictwo uznaje się w prawodawstwie polskim polowanie na dziką zwierzynę z naruszeniem prawa łowieckiego, to znaczy z użyciem nielegalnych środków łowieckich, jak sidła, potrzaski, wnyki, bez uiszczenia wymaganych opłat, czy podczas okresu ochronnego. Ze względu na utrudnione udowodnienie kłusowania, nie jest łatwo doprowadzić do ukarania uprawiających ten proceder. Przewidziana prawem kara wynosi do 5 lat pozbawienia wolności. W gestii strażników leśnych leży wydawanie mandatów, w szczególnych przypadkach nawet do 1000 złotych.
Z nadejściem zimy rozpoczęto w Polsce akcję „Kłusownik”, mającą na celu ograniczenie kłusownictwa oraz nielegalnego pozyskiwania drewna. Intensywniej niż zazwyczaj strażnicy leśni, we współpracy z policją, Strażą Graniczną, Państwową Strażą Łowiecką i funkcjonariuszami straży miejskich, patrolują leśne obszary, organizują zasadzki na złodziei i kłusowników. Służby Państwowej Straży Łowieckiej finansowane są z budżetu poszczególnych województw, w związku z czym na niektórych obszarach po prostu nie istnieją z powodu braku potrzebnych środków - mówi Wasilewski.
Dlatego w niektórych rejonach Polski skala kłusownictwa jest zatrważająca. W lasach zarządzanych przez Lasy Państwowe pracuje około 1100 funkcjonariuszy Straży Leśnej o uprawnieniach zbliżonych do uprawnień policji. W każdym z 428 nadleśnictw znajdują się posterunki straży, a przy każdej z regionalnych dyrekcji - grupy interwencyjne, uruchamiane w stanie szczególnego zagrożenia.
Informowanie pracowników służb leśnych o zaobserwowanych aktach kłusownictwa może wpłynąć dodatnio na ilość środków finansowych przeznaczanych z budżetu państwa na walkę z tym procederem. Im więcej oficjalnych danych na ten temat, tym lepiej udokumentowana skala zjawiska.
PAP – Nauka w Polsce, Marta Stankiewicz
we
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.