Promowanie szczepień ochronnych w społeczeństwie wymaga zaangażowania wszystkich pracowników ochrony zdrowia, absolutnie wszystkich – podkreślił w rozmowie z PAP prof. Jacek Wysocki, kierownik Katedry i Zakładu Profilaktyki Zdrowotnej UMP, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Wakcynologii.
Po czasie pandemii COVID-19 wielu specjalistów było zdania, że świadomość społeczna dotycząca konieczności szczepień ochronnych w społeczeństwie wzrasta. Tymczasem z danych Wielkopolskiej Izby Lekarskiej wynika, że w wielu regionach kraju, w tym w Wielkopolsce, problem ten jest nadal bardzo poważny. Z danych WIL wynika, że Wielkopolska od lat utrzymuje się w niechlubnej czołówce województw, gdzie odnotowuje się najwyższy odsetek uchyleń od szczepień obowiązkowych. W 2022 roku odnotowano 10067 uchyleń od szczepień dzieci w tym regionie. Gorzej - w przeliczeniu na 1000 mieszkańców - wypadły ówcześnie tylko Podlasie i Górny Śląsk. Dane za ubiegły rok – jak wskazuje WIL – są jeszcze gorsze, liczba nieszczepionych dzieci w Wielkopolsce wzrosła do 11730.
W odpowiedzi na ten problem i niepokojące dane Wielkopolska Izba Lekarska ogłosiła rok 2024 Rokiem Szczepień Ochronnych i pod hasłem "Szczepienie otula" rozpoczęła kampanię prozdrowotną edukującą i zachęcającą do szczepień ochronnych.
"Sądziliśmy, że COVID-19, (szczepionki) które pokażą, że można ludziom życie ratować, w promocji szczepień będą bardzo silnym argumentem. I tu się zawiedliśmy, bo okazuje się, że racjonalne argumenty nie zawsze działają" – podkreślił w rozmowie z PAP prof. Jacek Wysocki, kierownik Katedry i Zakładu Profilaktyki Zdrowotnej UMP, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Wakcynologii.
Ekspert wskazał, że w kontekście podejścia do szczepień ochronnych, pacjentów można podzielić na trzy grupy. "Ta grupa chyba największa, na całe szczęście, to są pacjenci, którzy przychodzą i mówią: no jak tak pan doktor uważa, że trzeba, to trzeba, ja panu ufam. Druga grupa, którą my również bardzo szanujemy, to są ludzie, którzy mówią: ja bym się zaszczepił, ale mam wątpliwości, nie wiem, czy mogę zaszczepić moje dziecko, może jest za małe, za słabe itd. Fajnie z tymi ludźmi się rozmawia, tłumaczymy i większość z nich się daje przekonać" - powiedział.
"I mamy szczyt tej piramidy - to są ideolodzy. My dzisiaj mówimy o tym, że oni się nie szczepią, że nie szczepią swoich dzieci. Ale tak samo na przykład nie wyrażają również zgody na badania przesiewowe swoich dzieci w kierunku np. SMA, wykrycia ciężkich wad metabolicznych, które można ratować - i tu raczej racjonalności już nie ma. Z tą grupą, szczerze mówiąc, nie ma niestety żadnej rozmowy" - podkreślił.
Profesor zapytany, w jaki sposób, jego zdaniem, można by zachęcić ludzi do szczepień ochronnych i przekonać nieprzekonanych, odpowiedział, że "wydaje się to, niestety, trudnym zadaniem".
"Są na ten temat m.in. opracowania naukowe. Jeden z socjologów w Warszawie robi badania w tym kierunku i szuka tego, co tych ludzi przekonuje. Jak wynika z tych badań, to, co na nich oddziałuje - wiedza najmniej – ale to np. postawa rodziny, postawa przyjaciół, postawa ludzi, których oni uważają za autorytety" - wyjaśnił.
"Z tych badań wynika np. że sportowcy szczepią swoje dzieci, jeśli trener im się każe szczepić. Tak więc (duże znaczenie) mają autorytety, niekoniecznie takie z plakatów, celebryci, bo to nie zawsze działa, ale jakieś osoby dla nich ważne - i to trochę oddziałuje" – dodał.
Ekspert zauważył też, że bardzo istotną kwestią jest postawa pracowników ochrony zdrowia – jak zaznaczył – wszystkich pracowników, bez względu na ich specjalizację.
"Trzeba pamiętać, że to, że lekarz rodzinny mnie namawia, że mój internista mnie namawia – to jest bardzo dobre - ale jeżeli mi pani w rejestracji, albo pielęgniarka nie pracująca przy szczepieniach powie: wie pan, ja się na grypę jeszcze nigdy nie zaszczepiłam - to niestety ona zrujnuje pracę całego rzędu fachowych pracowników" – zaznaczył ekspert.
Dodał, że należy sobie zdawać sprawę, iż "dla pacjenta pracownik ochrony zdrowia, to jest pracownik ochrony zdrowia, czy on jest ortopedą, radiologiem, czy zajmuje się przeszczepami włosów - on jest lekarzem. Jeśli ktoś z nich powie, ktoś, kto nie ma specjalistycznej wiedzy na temat szczepień, że +chyba nie warto+ - to rujnuje pracę wszystkich innych. Dlatego my musimy też do naszego środowiska przemówić i przekonać wszystkich, nawet tych, którzy są od szczepień daleko".
Profesor zaznaczył, że takie działania podejmuje od wielu lat właśnie np. Wielkopolska Izba Lekarska. Przypomniał m.in. o akcjach szczepienia się lekarzy przed kamerami, by pokazać, jak bardzo to jest istotne.
"Pacjenci bardzo często mnie pytają: no dobrze, tak pan wiele mówi o tych szczepieniach, a pan się na grypę w tym roku zaszczepił? Pytają mnie o COVID-19, a ja mam pięć dawek za sobą, ale zawsze mówię: dlatego, że przed pierwszym szczepieniem zachorowałem i mnie już naprawdę nie trzeba przekonywać" - podkreślił profesor. (PAP)
Anna Jowsa
ajw/ mir/
Fundacja PAP zezwala na bezpłatny przedruk artykułów z Serwisu Nauka w Polsce pod warunkiem mailowego poinformowania nas raz w miesiącu o fakcie korzystania z serwisu oraz podania źródła artykułu. W portalach i serwisach internetowych prosimy o zamieszczenie podlinkowanego adresu: Źródło: naukawpolsce.pl, a w czasopismach adnotacji: Źródło: Serwis Nauka w Polsce - naukawpolsce.pl. Powyższe zezwolenie nie dotyczy: informacji z kategorii "Świat" oraz wszelkich fotografii i materiałów wideo.